Lider .Nowoczesnej odniósł się na antenie TVN24 do odezwy do narodu, w której między innymi on zaapelował do obywateli o wypowiedzenie posłuszeństwa władzy i wyjście na ulice 13 grudnia. Petru musiał ustosunkować się do faktu, że wśród podpisanych pod apelem działaczy opozycji -zarówno obecnej, jak i antykomunistycznej - znalazł się płk Adam Mazguła, który podczas ostatniego protestu przed Sejmem wychwalał stan wojenny. – Byli ludzie internowani - no były jakieś bijatyki, ścieżki zdrowia - ale generalnie rzecz biorąc, najczęściej dochowywano jakiejś kultury – przekonywał. Mazguła mówił wówczas, że to nie w stanie wojennym byli oprawcy, ale oprawcy są teraz i są nimi ci, którzy dzielą Polaków.
Czytaj też:"W stanie wojennym była kultura, a oprawcy to są teraz". Protest byłych funkcjonariuszy SB
Ryszard Petru podkreślił, że kiedy podpisywał się pod apelem jako jedna z pierwszych osób, nie wiedział, kto jeszcze się dołączy. Zapytany, czy jest dumny z tego, że znalazł się w takim towarzystwie, przyznał że nie. – Ale mogę powiedzieć, że na taką demonstrację każdy może przyjść i trudno mi mieć wpływ, kto się na takiej demonstracji pojawi. Być może pewnego dnia znajdzie się tam nazwisko ministra Błaszczaka – mówił.
– Mógłbym zapytać Mateusza Kijowskiego, czy na pewno wie, kto podpisuje. Ja nie znam tego pana za bardzo (Mazguły - red.). Jedyne, co mogę powiedzieć, to zaapelować do Mateusza Kijowskiego, żeby to nazwisko stamtąd zniknęło – skwitował.