Miller był gościem na antenie TVN24. Europoseł tłumaczył swoją decyzję o skorzystaniu z możliwości zaszczepienia na koronawirusa.
– Jestem po prostu pacjentem, nie premierem. Z dodatkowych dawek, które Agencja Rezerw Materiałowych przekazała Warszewskiemu Uniwersytetowi Medycznemu, mogły skorzystać rodziny pracowników i pacjenci tej placówki. Ja od lat jestem takim pacjentem, więc skorzystałem i bardzo dziękuję kierownictwu za taką inicjatywę – stwierdził.
Jak powiedział, motywacją do przyjęcia szczepionki była troska o bliskich.
– Dowiedziałem się, że jest możliwość szczepienia dla pacjentów WUM. Dostałem odpowiedź pozytywną. Ja mam prawie 75 lat, tu nie chodzi o mnie, ale o moich najbliższych. Zaszczepiłem się w przychodni przy WUM. To były dodatkowe dawki, z których trzeba było skorzystać jeszcze w 2020 r. Do dziś wynika, że zmarnowano osiem tys. dawek szczepionki – powiedział były przewodniczący SLD.
Jak przyznał, nie był namawiany do przyjęcia szczepionki ani wzięcia udziału w akcji promocyjnej szczepień. Po otrzymaniu zastrzyku czuje się dobrze.
– Nie widzę powodu, by ukrywać fakt, że zostałem zaszczepiony, dlatego wrzuciłem zdjęcie na Twittera. Sam chętnie będę żywym przykładem szczepień na COVID-19 – dodał.
Po ujawnieniu przez Millera informacji o zaszczepieniu, w mediach społecznościowych pojawił się wpis Krystyna Jandy, w którym również przyznała, że przyjęła dawkę szczepionki. Wśród zaszczepionych poza kolejnością znaleźli się m.in. Wiktor Zborowski, Maria i Andrzej Seweryn oraz Edward Miszczak.
Czytaj też:
Były wiceprezes TVN wśród zaszczepionych na COVID-19 poza kolejnością
Czytaj też:
Morawiecki zabiera głos ws. afery ze szczepieniem celebrytów