Okazuje się, że Olbrychskiego cała ta sytuacja wyprowadziła z równowagi. "Daniel się wściekł, bo to sytuacja pokazująca absolutne lekceważenie jego czasu, wysiłku, skupienia. Wreszcie, tak samo jak uczestnicy „afery szczepionkowej”, on przecież nie proponował TVN24 swojego udziału w „Kropce”. To jego zaproszono" – informuje w obszernym wpisie na Facebooku żona aktora, Krystyna Demska-Olbrychska.
"Pozwolił sobie wyrazić opinię o zachowaniu stacji w rozmowie telefonicznej z Moniką Olejnik. Był w tej rozmowie ostry, ale epitetami obdarzał stację i jej decydentów, nie dziennikarkę. No i znów rezultat zdumiewający; Monika Olejnik obrażona, oczekuje przeprosin, co wyartykułował w kolejnej telefonicznej rozmowie jej partner" – podaje Demska-Olbrychska.
Początkowo namawiała męża, aby przeprosił Olejnik. Zmieniła jednak zdanie po emisji odcinka "Kropka nad i", gdzie gościem był europoseł KO Radosław Sikorski: "Ze zdumieniem słuchaliśmy każdego kolejnego pytania, każdej reakcji. Ze zdumieniem i z niedowierzaniem. Radosław Sikorski został potraktowany przez jedną z najważniejszych dziennikarek tzw. wolnych mediów jak chłopczyk, który zasługuje na skarcenie, a na pewno nie na szacunek, zainteresowanie czy uwagę. Był w tej rozmowie traktowany z wyższością, bezczelnością i lekceważeniem. Po programie zaczęli dzwonić nasi znajomi. Pytali, co się stało tej zawsze fachowej, znakomitej dziennikarce. Czy to się rzeczywiście zdarzyło na antenie TVN24. Jak to możliwe?".
Żona aktora stwierdza, że coraz mniej w Polsce prawdziwie wolnych mediów. "Może być tylko smutna refleksja, że pojęcie „wolne media” jest już u nas pojęciem pustym, że grupka rzetelnych uczciwych i niezależnych dziennikarzy kurczy się każdego dnia. Nawet zawodowy i zawsze świetnie przygotowany Piotr Kraśko użył w rozmowie z Krystyną Jandą w „Faktach po faktach” całego swojego dziennikarskiego talentu, żeby pierwszą damę polskiej sceny doprowadzić na wizji do łez. Nawet on, w całej tej w końcu zero-jedynkowej aferze, nie miał odwagi powiedzieć prosto, jasno i wyraźnie: ci ludzie nie są winni. Nie zrobili nic złego. Zostali użyci w brudnej manipulacji. Bo tak uważam. Cała ta „szczepionkowa afera” została bardzo precyzyjnie przygotowana żeby po raz kolejny uderzyć w ludzi ważnych, szanowanych, cenionych i lubianych. Zasłużonych. Atak na wartości, na ważne zasady życia społecznego, na szanowaną hierarchię, zwykle zaczyna się od uderzenia w kulturę. Tego jesteśmy świadkami. Pamiętamy, tak było w Chinach. Uderzyć w kulturę to zachwiać najtrwalszym porządkiem rzeczy. I to się naszym cwanym decydentom udało. W punkt" – stwierdza.
Czytaj też:
Nieoficjalnie: Miszczak zlecił napisanie serialu pod Krystynę JandęCzytaj też:
"Wojna sędziów w KRS". WP: PiS nie wiedziało o zmianach personalnych