O ile jesienne protesty były dla obozu władzy poważnym problemem, o tyle tymi ostatnimi PiS się specjalnie nie przejął.
Czy rzeczywiście partia rządząca
nie ma się czym martwić?
Protesty, które wybuchły po publikacji orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, nie były dla nikogo w PiS zaskoczeniem. W przeciwieństwie do tych jesiennych, które rozlały się po polskich miastach po ogłoszeniu wyroku, a których skala zaskoczyła rządzących. Owszem, spodziewali się wówczas jakichś protestów, ale z racji choćby trwającej pandemii nie tak masowych. Kiedy okazało się, jak bardzo się przeliczyli, rozpoczęła się próba minimalizowania strat. Jednym z jej elementów było odłożenie publikacji wyroku w czasie, co pomogło ostudzić emocje i pozwoliło wybrzmieć najbardziej radykalnym hasłom i postulatom liderek Strajku Kobiet, które nie marnowały czasu i chętnie udzielały wywiadów.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.