Sośnierz o epidemii: Polska może być jednym z pierwszych takich państw na świecie

Sośnierz o epidemii: Polska może być jednym z pierwszych takich państw na świecie

Dodano: 
Andrzej Sośnierz
Andrzej Sośnierz Źródło: PAP / Wojciech Olkuśnik
Polska może być jednym z pierwszych krajów na świecie, w których epidemia zacznie wygasać – mówi DoRzeczy.pl Andrzej Sośnierz, poseł Porozumienia, były szef NFZ, lekarz.

Damian Cygan: Jeżeli Ministerstwo Zdrowia raportuje o 26-27 tys. nowych przypadkach zakażenia koronawirusem dziennie, to ile jest ich w rzeczywistości?

Andrzej Sośnierz: Przynajmniej dwa razy tyle. Raporty MZ bazują głównie na osobach, które miały objawy i poczuły się źle, natomiast osób skierowanych na test z powodu kontaktu jest zdecydowanie mniej. Może być jeszcze taka sytuacja, że brytyjski wariant koronawirusa daje mniej bezobjawowych, a więcej objawowych chorych, ale to jest wszystko tabula rasa, bo my od początku pandemii działamy na oślep.

Jeżeli dziennie mamy realnie 60 tys. zakażeń, to znaczy, że w ciągu miesiąca około 2 mln osób zetknie się z wirusem. Biorąc pod uwagę listopadowe szacunki, mówiące o 9 mln osób, które już przeszły COVID-19, a mamy przecież marzec, plus 3 mln zaszczepionych, to za chwilę połowa Polaków będzie odporna. Wówczas epidemia sama zacznie przygasać, a potem zejdzie do niskiego poziomu, bo po prostu wszyscy przechorują. I my możemy być jednym z pierwszych krajów na świecie, który taką sytuację osiągnie, dlatego że w tej chwili mamy największa poza Czechami liczbę zachorowań. Pewnie zostanie to wykorzystane propagandowo w taki sposób: "Proszę, jak Polska dała sobie świetnie radę z epidemią!". Nie, po prostu przechorowaliśmy.

Jaka musi być dzienna liczba przypadków, żeby można było uznać, że epidemia została opanowana, albo że mamy ją pod kontrolą?

Są takie kraje na świecie, gdzie notuje się kilka zakażeń dziennie, jak np. Tajlandia. I tam można powiedzieć, że epidemii nie ma. Natomiast w Polsce musimy dojść do poziomu kilkuset przypadków dziennie i od tego momentu dołączyć do tego ścisły nadzór epidemiologiczny, o czym mówię od początku epidemii. Teraz nie da się wprowadzić wywiadów epidemiologicznych, dlatego że dziennie trzeba by stykać się z 100 tys. ludzi.

Natomiast jeśli dziennie będzie 100 zachorowań, to uważam, że wtedy nie ma żadnego problemu, żeby wszystkie kontakty tych osób prześledzić – jeśli tylko odbudujemy sanepid. Wtedy będzie można zapanować nad epidemią i jednocześnie doszczepiać resztę Polaków, tak żeby osiągnąć jak najwyższy poziom wyszczepialności. Ale to jeszcze kilka miesięcy przed nami. Tymczasem w szczepieniach przeszkadza Unia Europejska, bo jakiś nieudacznik tym wszystkim kieruje. Kiedy w jakimś państwie jest źle, to się ministra wywala, premiera zmienia. A tam co? Jakaś bezosobowa Komisja bez żadnej odpowiedzialności.

Jak pan, jako były szef NFZ, zareagował na informację, że Fundusz zaleca zawieszenie planowych operacji i zabiegów?

Jak się doprowadzi do pewnej sytuacji, to już potem nie ma wyjścia. Musieli tak zrobić, choć mamy jeszcze wolne łóżka w szpitalach tymczasowych. A ich się nie da odpowiednio uruchomić, bo przyjęto błędną koncepcję, że to będą wielkie molochy zlokalizowane poza szpitalami. Ja od samego początku mówiłem, żeby posłużyć się modelem, który został zrealizowany w Bolesławcu, gdzie obok szpitala powstał blok covidowy, ale szpital funkcjonuje normalnie. Nie ma problemów z obsługą, bo lekarze są na miejscu, a pacjentów z innymi chorobami leczy się równolegle.

Ostatnio często słyszymy obawy o wydolność systemu służby zdrowia. A ja mam wrażenie, że do NFZ można dosypać dowolną ilość pieniędzy i to zawsze będzie za mało. Czy taki moloch naprawdę może upaść?

Nie, bo to nie pieniądze są problemem, lecz organizacja. My wydajemy niebotyczne środki, zupełnie niepotrzebnie. A pacjenci covidowi, poza tymi hospitalizowanymi na OIOM-ach, nie są zbyt drodzy. W stanie wojny z wirusem NFZ zawsze można zasilić pieniędzmi z budżetu państwa, ale powtarzam: tu szwankuje przede wszystkim organizacja.

O co chodzi z zamieszaniem w sprawie szczepionki AstraZeneca? Czy z nią naprawdę jest coś nie tak, czy może chodzi o to, że jest sporo tańsza od innych dostępnych na rynku UE i dlatego robi się wokół niej czarny pijar?

To są tylko podejrzenia. Żadnej wiedzy na ten temat nie mamy i pewnie długo mieć nie będziemy, ale oczywiście nie można wykluczyć, że chodzi o walkę między koncernami. Przecież jeżeli zaszczepimy milion osób, to nie ma siły, żeby ktoś z tego miliona nie wpadł w poślizg samochodem i znajdą się wtedy tacy, którzy powiedzą: "No tak, miał zamroczoną świadomość po szczepionce".

AstraZeneca jest bezpieczna i dzięki niej Brytyjczycy osiągnęli już duży sukces w szczepieniach i w spadku zachorowalności. I albo to przypadek sprawił, że po jednostkowych sytuacjach wystąpienia objawów niepożądanych ktoś wpadł w histerię i takie głupie decyzje podjęto (o wstrzymaniu szczepień AstraZeneką w niektórych krajach – red.), albo to jest zmowa firm. Który z tych wariantów? Nie wiem.

Czytaj też:
Premier: Zechęcam wszystkich, żeby wykorzystać szczepionkę AstraZeneca

Rozmawiał: Damian Cygan
Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także