Młotkowski: Opłata reprograficzna to cywilizacyjna konieczność. Wzmacnia polską tożsamość

Młotkowski: Opłata reprograficzna to cywilizacyjna konieczność. Wzmacnia polską tożsamość

Dodano: 
Jan Młotkowski
Jan Młotkowski
– Środki z opłaty reprograficznej mają trafiać bezpośrednio do artystów, a nie do Skarbu Państwa. Środki zabezpieczą socjalne i zdrowotnie dziesiątki tysięcy polskich twórców. Ci zdolni ludzie nie będą musieli odstawiać na boczny tor swoich talentów – mówi w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl Jan Młotkowski, przewodniczący grupy ekspertów ds. komunikacji CISAC i wiceprezesem Stowarzyszenia Kreatywna Polska

Czy Pańskim zdaniem opłata reprograficzna powinna zostać rozszerzona na nowe narzędzia?

Jan Młotkowski: Absolutnie tak. To cywilizacyjna konieczność. Opłata w swym zamierzeniu miała być rekompensatą dla twórców za możliwość legalnego kopiowania ich dzieł na tzw. użytek własny. Wprawdzie w Polsce funkcjonuje ona od ćwierć wieku, ale ostatnio był aktualizowana 12 lat temu. Obecnie opłata dotyczy takich urządzeń jak magnetofony, magnetowidy, kserokopiarki, kasety video, płyty CD. Dziś używanie tych sprzętów to margines, tym bardziej kopiowanie na nich muzyki czy filmów jest w praktyce równe zeru.

Obecnie niemal nie rozstajemy się ze smartfonem, codziennie używamy laptopów, głównym centrum domowej rozrywki staje się smart tv. To na takich nowoczesnych urządzeniach są kopiowane dzieła twórców - muzyków, filmowców, literatów, fotografów, plastyków, ale również dziennikarzy. Wszystkim tym ludziom należy się choć minimalne wynagrodzenie za możliwość powielania ich twórczości we właściwie nieskończonej liczbie kopii. Nielogiczne byłoby ograniczenie obowiązywania opłaty reprograficznej do przestarzałych nośników, które niedługo staną się eksponatami w muzeum techniki.

Wyraźnie też podkreślę, że Polska jest wyjątkiem w Europie. W niemal wszystkich krajach naszego kontynentu (ale również w mnóstwie państw poza Europą) opłata reprograficzną nałożona na smartfony, laptopy itp. funkcjonuje od lat. Dzięki temu narodowa kultura w każdym z tych krajów bardzo się wzmocniła i może bezpiecznie się rozwijać. Np. stojące na podobnym, co Polska poziomie rozwoju Węgry z opłaty co roku zyskują 10 razy więcej środków niż kilkukrotnie liczniejsza pod względem ludności Polska. Francuska kultura tych pieniędzy zbiera 100 razy więcej!

Zresztą kopiowanie dzieł na smartfonach i laptopach to jedno. Kolejnym absolutnie fair argumentem za dzieleniem się choć w symbolicznej wysokości zyskami ze sprzedaży nowoczesnej elektroniki z ludźmi kultury jest fakt, że oni współtworzą rynkową wartość tych urządzeń. Do miana smart w smartfonie w dużej mierze przyczynia się możliwości korzystania z dzieł twórców na tym sprzęcie. Gdyby nie piosenki, filmy, e-książki jakie każdego dnia miliony ludzi ogląda godzinami na swych ekranach popyt na elektronikę byłby o wiele niższy. Tym samym smartfony, laptopy i tablety nie sprzedawałyby się tak drogo, i tak masowo.

Jakie konkretnie korzyści wynikają z tej opłaty?

Przede wszystkim wzmacniamy polską tożsamość. Wiem, że to brzmi patetycznie, ale przecież bez mocnej rodzimej kultury nie ma mowy o narodowej tożsamości. Środki z opłaty reprograficznej mają trafiać bezpośrednio do artystów, a nie do Skarbu Państwa. Środki zabezpieczą socjalne i zdrowotnie dziesiątki tysięcy polskich twórców. Ci zdolni ludzie nie będą musieli odstawiać na boczny tor swoich talentów. Będą mogli skupić się na dostarczaniu nam wszystkim na co dzień estetyki, podstaw psychicznej higieny, rozrywki. Przecież kultura to także podstawa edukacji obecnych i przyszłych pokoleń oraz motywacji do dobrego życia. Gdyby nie korzystanie z dzieł kultury, jak o wiele ciężej znosilibyśmy trwający z przerwami ponad rok lockdown. To również dbanie i pielęgnowanie naszej polszczyzny, rodzimej muzyki, filmów i książek. To wszystko składa się na definicję polskiej tożsamości.

W praktyce opłata ma przełożyć się na wypłacane z Funduszu Wsparcia Artystów oraz dystrybuowane przez Organizacje Zbiorowego Zarządzania środki dla mniej zamożnych ludzi kultury. Dzięki temu zyskają oni zdrowotne i socjalne zabezpieczenia.

Eksperci ds. handlu alarmują, że opłata uderzy przede wszystkim w konsumenta. Czy Polaków czekają wyższe ceny telewizorów i smartfonów?

Mający na celu wzbudzenie lęku Polaków błędny mit o wzroście cen nie ma żadnych podstaw w doświadczeniach innych krajów, które wprowadziły opłatę na nowoczesną elektronikę. W tych państwach po wejściu w życie rekompensaty od smartfonów po prostu ceny nie wzrosły. W Polsce zresztą mieliśmy już do czynienia z podobną nowelizacją prawa.

Kilka lat temu w zbliżonej sytuacji i na przekór wizjom drożyzny roztaczanych przez biznes nie doszło do podwyżek. Wtedy sprawa dotyczyła ustawy o elektroodpadach. To nowe prawo głównie według Związku Pracodawców AGD CECED Polska miało wywindować wzrost cen pralek, zmywarek, lodówek, telewizorów i tym podobnych sprzętów. Po wejściu prawa w życie nic takiego się nie stało, nawet niektóre sprzęty potaniały.

W wypadku opłaty reprograficznej lobbingowe grupy, zwykle występujące pod szyldem obrony konsumentów, stosują klasyczną strategię wzbudzania lęku - cóż, taka jest od lat metoda działania korporacyjnych grup nacisku. Obecnie te biznesowe lobby m.in. nagłaśnia rzekomą stawkę opłaty reprograficznej od każdego smartfona, która miałaby wynosić aż 6 %. Nigdy żadne ze środowisk zrzeszających twórców nie podnosiło postulatu tak wysokiego oprocentowania! Rozważaliśmy stawkę wynoszącą co najwyżej 1 do 3%. Dodam, też że ostateczne decyzje nie należą do ludzi kultury. To rząd decyduje o tych stawkach tak jak to jest w innych krajach.

Warto podkreślić, że opłata ma być naliczana od ceny importowej. W Polsce pomiędzy importerem a np. siecią sklepów sprzedającą sprzęt klientowi końcowemu, jest wielu pośredników. Oni to naliczają kolejne marże związane z promocją, utrzymaniem sieci sklepów czy też serwisem posprzedażowym. Opłata nie jest związana z klientem końcowym, jest tylko nakładana kiedy sprzęt przekracza granice RP i uiszcza ją importer. Dlatego to właśnie importerzy dzisiaj głównie protestują przeciw rekompensacie, a nie duże markety sprzedające elektronikę. Dla sklepów nic się zmieni, co oznacza że dla ich klientów również wszystko zostanie po staremu.

Świadomych przeinaczeń jakie głoszą lobbyści w wypadku rekompensaty jest więcej. Co ciekawe ten sam biznes, który teraz starszy podwyżkami i idącym za tym wykluczeniem cyfrowym Polaków nie wahał się w najgorszym czasie pandemii podnieść ceny elektroniki. Tak potrzebne przy lockdownie kamery internetowe i laptopy mocno podrożały. Trudno zatem uwierzyć w troskę ZIPSEE i wspierających ją organizacji o szanse mniej zamożnych Polaków na korzystanie z wirtualnego świata i cyfrowych udogodnień.

W Polsce od lat głównym hamulcową organizacją wobec rekompensaty reprograficznej jest Związek Cyfrowa Polska, zwany też ZIPSEE. Reprezentuje on producentów i importerów elektroniki. Niestety działania ZIPSEE, de facto wymierzone przeciw ludziom kultury, od dawna są wyjątkowe agresywne i manipulacyjne. Cyfrowa Polska stoi za inicjatywami takimi jak Nie Płacę za Pałace czy jawnie popiera Stop Acta 2, które to od dawna zastraszają ludzi polskiej kultury i nakręcają hejt przeciw twórcom. Mnóstwo artystów właśnie z obawy przed masową, szczególnie intensywna w internecie, kampanią nienawiści nakręcaną przez te podmioty, boi się pod nazwiskiem wspierać opłatę reprograficzną lub inną walkę o swoje prawa. O dziwo tylko w Polsce organizacje takie jak ZIPSEE pozwalają sobie na tak brutalną, urągającą cywilizacyjnym standardom, przeciwną społecznym interesom walkę z kulturą. We wszystkich innych krajach Europy toczyły się cywilizowane negocjacje w sprawie opłaty reprograficznej, które zakończyły się kompromisem dobrym dla twórców i nie przynoszącym szkody tak branży elektronicznej, jak i konsumentom. Ciekawe czy globalne centrale reprezentowanych w Polsce przez ZIPSEE światowych marek takich jak Samsung, LG, Panasonic, Sony, Google, Hewlett - Packard lub Amazon wiedzą o nakręcającym fatalne społeczne emocje stylowi działania tego związku nad Wisłą? Mało tego Cyfrowa Polska pozwala sobie na atakowanie jednego z inicjatorów nowelizacji opłaty reprograficznej jakim jest Ministerstwo Kultury. Związek krytykuje zarazem planowaną rządową ustawę o uprawnieniach artysty zawodowego. Premier Gliński jako główny orędownik wsparcia kultury przez rekompensatę od smartfonów również został wzięty na celownik przez ZIPSEE i organizacje oraz inicjatywy brutalnie walczące z opłatą. Co ciekawe także wśród koalicji sprzyjającej w tym wypadku Cyfrowej Polsce znaleźli się politycy Konfederacji, którzy agresywnie atakują rządzących właśnie bezpodstawnie strasząc opłatą reprograficzną.

Czy czas pandemii i kolejnego lockdownu, kiedy polska gospodarka boryka się z wieloma problemami to na pewno dobry czas na przeprowadzanie tego typu zmian?

Lockdown bardzo wyraźnie uzmysłowił ciężką sytuację dziesiątków tysięcy ludzi polskich twórców. Mylnie wydaje się wielu Polakom, że ludzie kultury to zamożni celebryci. Takich twórców, zabezpieczonych finansowo, jest zaledwie kilkuset. Nagle zostały zamknięte teatry, galerie, muzea domy kultury. Nie można było koncertować. Wciąż te zakazy obowiązują. Ogromna liczba artystów często została bez środków do życia. I to dla nich, nie dla gwiazd, mają być przekazywane należne środki z rekompensaty reprograficznej.

Jak już wspominałem - wprowadzenie opłaty nigdzie w świecie nie podniosło sklepowych cen elektroniki. Marże producentów i importerów sprzętu najwyraźniej pozwalają na podzielenie się ułamkiem swych pokaźnych zysków z twórcami, którzy przyczyniają się do lepszej sprzedaży oferty biznesu cyfrowego.

Ministerstwo Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu tłumaczy, że opłata reprograficzna nie jest podatkiem. Czym zatem jest?

Jest rekompensatą za możliwość kopiowania w nieograniczonej liczbie dzieł, które tworzą ludzie kultury. To także uczciwe wynagrodzenie za przyczynianie się artystów do większego popytu na smartfony, tablety, laptopy i smart telewizory. Przecież te urządzenia tak dobrze się sprzedają dzięki temu, ze każdy z nas słucha na nich muzyki, ogląda filmy lub czyta e-książki.

W żadnym wypadku opłata nie jest, jak to świadomie starszą lobbyści biznesowi, podatkiem. Podatek jest płacony z budżetu państwa. W Polsce importerzy i producenci elektroniki chcą by rekompensata była wypłacana przez fiskusa. My mówimy temu nie! Dlaczego globalne korporacje mają oszczędzać kosztem podatników? W innych krajach te wielki firmy płacą na kulturę, dlaczego w Polsce nie mają tego robić?

Opłata ma być przeznaczonym na rodzimą kulturę, drobnym ułamkiem środków zarabianych przez wielkie korporacje również dzięki dziełom artystów. Ma ona być kierowana bezpośrednio do Funduszu Wsparcia Artystów i do Organizacji Zbiorowego Zarządzania.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także