Sławomir Nowak 12 kwietnia opuścił areszt. Była to decyzja Sądu Okręgowego w Warszawie pod przewodnictwem sędzi Agnieszki Domańskiej.
Polityk opuścił areszt kilkoma warunkami: zakazem opuszczania kraju wraz z zatrzymaniem paszportu, dozorem policji raz w tygodniu, zakazem kontaktowania się ze świadkami z wyłączeniem osób mu najbliższych i poręczenia majątkowego w kwocie 1 miliona złotych do 26 kwietnia. Teraz ostatni warunek został wstrzymany do czasu uprawomocnienia się decyzji. Wnioskowała o to obrona Nowaka 21 kwietnia.
Były minister opuścił areszt
W pierwszych słowach po opuszczeniu aresztu były minister w rządzie Donalda Tuska wspomniał byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego.
– Jakiś ponury żart (...) 40 lat temu z tego samego aresztu wychodził m.in Bronisław Komorowski po internowaniu, zatrzymaniu jak inni opozycjoniści. Nigdy nie sądziłem, że historia w taki sposób zatoczy koło – stwierdził.
– Władza czeka na każde moje potknięcie, każde słowo. Pewnych rzeczy mi już nie zwrócą, pewnych blizn i ran nigdy z siebie nie zdejmę, ale czas na walkę o dobre imię, na prawdę jeszcze przede mną – dodał.
Zarzuty w sprawie Nowaka
Były minister transportu w rządzie Donalda Tuska Sławomir Nowak został zatrzymany przez CBA w lipcu ubiegłego roku. Wraz z nim zatrzymano byłego dowódcę jednostki GROM Dariusza Z. i gdańskiego przedsiębiorcę Jacka P. Wszyscy trzej są podejrzani o korupcję i udział w zorganizowanej grupie przestępczej.
Na początku października Sławomir Nowak usłyszał kolejne zarzuty. Chodziło o tzw. "czynne łapownictwo". Były minister transportu w rządzie PO-PSL miał przyjmować pieniądze od byłego prezesa Orlenu Jacka K., byłego wiceprezesa PGE Wojciecha T. oraz Leszka K. w zamian za załatwienie im intratnych stanowisk.
Czytaj też:
Gmyz: Nowak posiada niewątpliwą wiedzę na temat tzw. układu gdańskiego