Czarnecki o odejściu Ujazdowskiego: Na froncie nie uruchamia się klubów dyskusyjnych

Czarnecki o odejściu Ujazdowskiego: Na froncie nie uruchamia się klubów dyskusyjnych

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ryszard Czarnecki i Kazimierz Ujazdowski
Ryszard Czarnecki i Kazimierz Ujazdowski Źródło: PAP / Tomasz Gzell
Debata prowadzona na zewnątrz, w mediach, jest w jakimś sensie prezentem dla opozycji. Dlatego też nie mam poczucia, że wina leży po naszej stronie - stwierdził wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego Ryszard Czarnecki odnosząc się do odejścia z PiS Kazimierza Michała Ujazdowskiego. Z eurodeputowanym PiS rozmawiał Marcin Makowski.

Marcin Makowski: Czy jest pan decyzją Kazimierza Ujazdowskiego zaskoczony? A może dało się wyczuć - choćby z kuluarów europarlamentu - że zanosi się na odejście z Prawa i Sprawiedliwości?

Ryszard Czarnecki (PiS): Od dłuższego czasu Kazimierz Ujazdowski grał politycznie we własną piłkę i wydawało się, że jego odejście jest kwestią czasu. Dlatego nie czuję się zaskoczony. Z naszej strony nie było żadnych intencji, żeby go wyrzucać. Myślę, że to zrozumiał. Szkoda, że podjął taką decyzję, tak jak szkoda każdego, kto odchodzi z PiS-u.

Ryszard Terlecki stwierdził, że Ujazdowski gdyby był człowiekiem honorowym, oddałby mandat. Jest pan tego samego zdania?

Marszałek Terlecki w naszym imieniu zabrał głos, nie mam w tej kwestii nic do dodania, ten apel miał charakter moralny. Polska nie jest Zjednoczonym Królestwem Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej, więc posłowie nie muszą zgodnie z wymogami prawa oddawać mandatu po wystąpieniu z partii.

Jaka przyszłość może czekać europosła, już bez barw partyjnych?

Myślę, że polityk tak doświadczony jak Kazimierz Ujazdowski ma swój własny plan polityczny. Czy on dotyczy Unii Europejskiej jak sugerują niektórzy, czy też może wyborów samorządowych - życie pokaże. Pytanie, czy można coś osiągnąć w sytuacji wyraźnego podziału politycznego między zjednoczoną prawicą a opozycją liberalną, czy jest miejsce na środek? Jestem sceptyczny co do formuły szukania „trzeciej drogi”.

Zarzuty Kazimierza Ujazdowskiego były jednak konkretne: rozmienianie na drobne mandatu demokratycznego, odejście od obietnic wyborczych PiS-u. Nie przyjmuje pan tego stanowiska do wiadomości?

Po prostu nie podzielam zarzutów europosła. Jesteśmy w sytuacji frontowej, a na froncie nie uruchamia się klubów dyskusyjnych i nie ma debat oksfordzkich. Szkoda, że nasz kolega nie skorzystał z możliwości ewentualnej dyskusji w komitecie politycznym czy na zebraniach europosłów. Debata prowadzona na zewnątrz, w mediach, jest w jakimś sensie prezentem dla opozycji. Dlatego też nie mam poczucia, że wina leży po naszej stronie.

Co ta sytuacja oznacza dla rządu i zjednoczonej prawicy w Polsce?

Już raz Ujazdowski odszedł z PiS-u, gdy partia przegrała wybory. Teraz odchodzi rok i kwartał po wygranej, w tym sensie przypomina Ludwika Dorna, który też dwukrotnie się z nami żegnał. Jak wiemy, decyzja ta zaszkodziła jemu, a nie odwrotnie. Na pewno wyborcy Ujazdowskiego tą decyzją mogą być rozczarowani. Ja po pewnej traumie związanej z podziałami na prawicy - które spowodowały dwukrotne oddanie na tacy władzy lewicy postkomunistycznej - uważam, że trzeba robić wszystko, żeby szukać tego co łączy, a nie co dzieli. Można i trzeba mieć własne zdanie oraz go bronić, ale co do wynoszenia różnic na zewnątrz z europosłem Ujazdowskim się różnimy. Żałuję jego decyzji, nie jest ona pierwsza w naszej historii, ale partia jest za mocna, aby mogło to w jakikolwiek sposób podkopać jej pozycję. Nasza sytuacja w sondażach i poparcie społeczne jest stabilne.

Czytaj też:
Kazimierz Ujazdowski odchodzi z PiS. "Zachowam niezależność polityczną"

Rozmawiał: Marcin Makowski
Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także