Jak skomentuje Pan uchwałę warszawskich radnych, która zakazuje poruszania się po mieście samochodów propagujących m.in treści pro-life?
Mariusz Dzierżawski: Środowiska aborcyjne i lobby LGBT boją się prawdy o tym, co zachwalają. Chcieliby nas zakneblować w imię tolerancji. Rok temu tęczowi bandyci napadli na naszych wolontariuszy i zdewastowali furgonetkę, dzisiaj produkują uchwały, które nie maja podstaw prawnych. Nie zdołali nas oni zastraszyć i nie ugniemy się też przed warszawskimi politykierami. Naszym obowiązkiem jest pokazywać prawdę o ofiarach aborcji i ostrzegać rodziców przed deprawatorami.
Powstaje pytanie, jak taka decyzja ma się do wolności słowa, którą gwarantuje konstytucja?
Oczywiście, uchwała jest sprzeczna z konstytucją, ale środowiska lewicowe nie przejmują się brakiem logiki w swoich działaniach. Konstytucja jest dobra kiedy służy im, a kiedy broni wolności innych jest zła. To mentalność opisana przez Orwella w "Folwarku zwierzęcym": Wszystkie zwierzęta są równe, ale świnie są równiejsze."
Posłanki brytyjskiej Partii Pracy wycofały się z projektów legalizujących aborcję nawet w 9. miesiącu ciąży. Presja ma sens?
Jeśli wycofujemy się z obrony zasad moralnych, ludzie niemoralni przechodzą do ofensywy, jeśli nie dajemy się zastraszyć i podejmujemy walkę mamy szanse na zwycięstwo, choćby spotkały nas prześladowania.
Temat prawa do życia nienarodzonych jest obecny również w Australii, gdzie pojawił się projekt ustawy zapewniającej opiekę medyczną dzieciom, które przeżyły aborcję. Czy to byłby krok w dobrą stronę?
Jesteśmy zwolennikami podnoszenia standardów moralnych. Domagamy się tego co przez wieki było oczywiste w krajach chrześcijańskich - zakazu mordowania niewinnych.