„A więc wojna” – napisał Jacek Saryusz-Wolski po przyjęciu przez Parlament Europejski rezolucji w sprawie Polski. Głos tego polityka, bodaj najwybitniejszego znawcy Unii Europejskiej, jakiego mamy, zawsze był głosem wołającego na puszczy – zarówno wtedy, gdy formalnie był on członkiem PO, jak i wtedy, gdy przeszedł do PiS i nawet został przez partię obecnie rządzącą ogłoszony symbolicznie jej kandydatem na przewodniczącego Rady Europejskiej.
Tym razem, chyba po raz pierwszy, opinia Saryusza-Wolskiego, a co najmniej jego retoryka, znalazła odzwierciedlenie wpóźniejszej wypowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego. W wywiadzie dla dziennika „Financial Times” oskarżył on Komisję Europejską o rozpętanie „trzeciej wojny światowej” przeciwko Polsce i Węgrom oraz „przykładanie Polsce pistoletu do głowy”. Chciałoby się powiedzieć: lepiej późno niż wcale, gdyby istniała jakakolwiek gwarancja, że te słowa są zapowiedzią zmiany naszego stanowiska wobec unijnych nacisków.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.