Szanowny Panie,
pochodzę z rodziny o długich rycerskich i żołnierskich tradycjach. Moi przodkowie przelewali krew w wielu wojnach, które prowadziła Najjaśniejsza Rzeczypospolita. Jeden z moich dziadków – podobnie jak Pański dziadek – był kawalerem Virtuti Militari. Krzyż otrzymał za heroiczny czyn dokonany w trakcie wojny polsko-bolszewickiej. Mój drugi dziadek bił się w kampanii 1939 roku i cudem uniknął śmierci z rąk bandy ukraińskich nacjonalistów.
Wszystko to sprawiło, że zostałem wychowany w kulcie rodzimego oręża, najwyższej miłości do Wojska Polskiego. Wpojono mi przy tym jedną żelazną i nie podlegającą żadnej dyskusji zasadę. Zasadę, od której nie może być nawet najmniejszego odstępstwa. Zasada ta brzmi: wojnę prowadzi się przeciwko dorosłym, uzbrojonym mężczyznom. A nie przeciwko jeńcom wojennym, kobietom i dzieciom. Tak nakazuje honor Polskiego Munduru.
Jak Pan doskonale wie, kapitan Romuald Rajs „Bury” – przy całych swoich olbrzymich zasługach dla sprawy polskiej – niestety nie zawsze trzymał się tej zasady. Pańska obrona dziadka jest całkowicie zrozumiała. Proszę jednak, żeby prowadząc ją powstrzymał się Pan od inwektyw wobec osób, które – tak jak ja – przywiązane są do rycerskich zasad prowadzenia walki. Nie sądzę żeby taka postawa zasługiwała na potępienie.
Przejdźmy jednak do rzeczy. W swoim liście stara się Pan usprawiedliwić pacyfikacje białoruskich wsi dokonane przez kapitana Rajsa faktem, że zamieszkała w nich ludność była skomunizowana, najeżona agentami bezpieki i „wrogami Ojczyzny”. Uważam ten argument za niedopuszczalną aprobatę dla stosowania odpowiedzialności zbiorowej.
Przypomnę Panu, że 29 stycznia 1946 roku w puszczonej z dymem na rozkaz kapitana „Burego” wsi Zaleszany żywcem spłonęło kilkanaście osób. W tym dwie kobiety z kilkorgiem małych dzieci. Nawet dr Kazimierz Krajewski, na którego się Pan powołuje, uznał, że „„Bury” powinien przewidzieć, że w podpalanych zabudowaniach Zaleszan mogli ukryć się ludzie”.
Jeszcze większa tragedia rozegrała się we wsi Zanie. Tam partyzanci wysłani przez „Burego” zastrzelili 20 - 30 osób. Wśród ofiar byli białoruscy kolaboranci, ale również kobiety i kilkoro dzieci. Czy naprawdę uważa Pan, że białoruskie dzieci, które straciły życie w tych pacyfikacjach współpracowały z komunistyczną bezpieką? Że były „wrogami Ojczyzny”? Czy uważa Pan, że powinny były ponieść taką straszliwą „karę” za grzechy swoich dorosłych współplemieńców?
Teraz kwestia około 30 białoruskich furmanów rozstrzelanych z rozkazu „Burego” 31 stycznia 1946 roku w lesie pod Puchałami Starymi. Wbrew temu co Pan pisze, kapitan Rajs służąc w Ochronie Lasów Państwowych nie miał dostępu do „list osób, które zajmowały się wywózką Polaków w 39. i 40. roku”. Takie listy w Ochronie Lasów Państwowych bowiem nigdy nie zostały sporządzone. Nie ma również cienia dowodu na to, że zamordowani furmani mieli coś wspólnego z deportacjami Polaków „za pierwszego Sowieta”.
Istnieje natomiast hipoteza, że zgładzeni furmani sprzyjali władzy komunistycznej w roku 1946. Zgodnie z nią mieli o tym poinformować partyzantów „Burego” biorąc ich za żołnierzy KBW lub LWP. Hipoteza ta jest jednak mocno dyskusyjna. Zresztą nawet gdyby białoruscy furmani byli aż takimi idiotami i poszli na podobne zwierzenia – nie usprawiedliwia to rozstrzelania 30 cywilów.
Zarzuca mi Pan, że „skłamałem” pisząc, że IPN uznał czyny Pańskiego dziadka za „noszące znamiona ludobójstwa”. Tymczasem w oficjalnym dokumencie IPN jakim jest „Informacja o ustaleniach końcowych śledztwa S 28/02/Zi w sprawie pozbawienia życia 79 osób - mieszkańców powiatu Bielsk Podlaski w tym 30 osób tzw. furmanów w lesie koło Puchał Starych, dokonanych w okresie od dnia 29 stycznia 1946r. do dnia 2 lutego 1946” napisano co następuje: „Zabójstwa furmanów i pacyfikacje wsi w styczniu - lutym 1946 r. nie można utożsamiać z walką o niepodległy byt państwa, gdyż nosi znamiona ludobójstwa. W żadnym też wypadku nie można tego co się zdarzyło, usprawiedliwiać walką o niepodległy byt Państwa Polskiego.”
Dokument ten do dzisiaj znajduje się na oficjalnej stronie IPN. Jest więc to oficjalne stanowisko IPN. Stanowisko, które – nawiasem mówiąc – uważam za przesadzone. Odwołam się jeszcze raz do artykułu dr. Kazimierza Krajewskiego napisanego wspólnie z Grzegorzem Wąsowskim na łamach czasopisma „Glaukopis” (nr. 33/2016) pt. „Kapitan Romuald Rajs „Bury” a Białorusini – fakty i mity”.
Tu ważna uwaga - artykuł ten jest rodzajem mowy obrończej kapitana Rajsa. Autorzy wszystkie wydarzenia zinterpretowali na jego korzyść i zrobili wszystko co w ich mocy żeby przedstawić go w jak najkorzystniejszym świetle. A mimo to w konkluzji tego niebywale życzliwego wobec „Burego” tekstu znalazł się taki fragment: „Śmierć kobiet i dzieci, która bez wątpienia kładzie się cieniem na działalności tak samego „Burego”, jak i jego podkomendnych, nie była przez tego dowódcę zamierzona. Wina „Burego” polega w tym zakresie na stworzeniu sytuacji, nad którą nie był w stanie zapanować, i w wyniku której, niezależnie od jego zamierzeń, zginęły osoby, które w żadnym wypadku nie powinny były ucierpieć. „Bury” podkreślał wobec swych żołnierzy, że chce walczyć o wolność i sprawiedliwość, a dopuścił do czynów niesprawiedliwych, do tragedii.”
Szanowny Panie,
Chylę czoła przed krzywdą i bólem Pańskiej rodziny, jakie spowodował komunistyczny mord sądowy dokonany na Pańskim dziadku. Wielu członków mojej rodziny również było prześladowanych i mordowanych przez bolszewików i Niemców. Rozumiem więc Pański żal. Może być Pan dumny z dziesiątek heroicznych bitew i potyczek, które dziadek Pański stoczył z wrogami Ojczyzny: Sowietami, Niemcami, litewskimi nacjonalistami i polskimi komunistami. Stawał przeciwko nim mężnie, dokonał wielkich czynów. Proszę jednak nie wymagać ode mnie żebym pochwalał lub przemilczał zabijanie niewinnych cywilów – bezbronnych mężczyzn, kobiet i dzieci.
Pisze Pan, że nie wie jaki cel mi przyświeca. Chętnie wyjaśnię. Chodzi mi tylko i wyłącznie o prawdę. Jako ideowy antykomunista jestem bowiem wierny przesłaniu mojego mistrza Józefa Mackiewicza, który pisał, że „tylko prawda jest ciekawa”. Nawet jeżeli jest ona bolesna i niewygodna.
Z poważaniem,
Piotr Zychowicz
-----------------
List Pana Arkadiusza Rajsa mogą Państwo przeczytać klikając w link.
A oto fragment mojego tekstu z tygodnika „Do Rzeczy” poświęcony „Buremu”, który nie spodobał się panu Arkadiuszowi Rajsowi: „Niezwykle bojowy – a jednocześnie znany z twardej ręki – żołnierz wileńskiej AK, który w 1945 roku przeszedł do Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. Na czele swojego oddziału toczył zacięte boje z komuną na terenie Białostocczyzny. Odznaczył się przy tym wielką brawurą i zdecydowaniem.
Jednocześnie jednak wszedł w konflikt z lokalną ludnością białoruską. Efektem było puszczenie z dymem kilku wiosek. Najgłośniejszą z tych akcji była pacyfikacja Zaleszan, podczas której zginęło kilkanaście osób, które udusiły się w płonących budynkach. Konto „Burego” obciąża również egzekucja około 30 białoruskich furmanów. Do obu zbrodni doszło w styczniu 1946 roku. W 1948 roku „Bury” został zaś aresztowany przez ubecję, a rok później zamordowany. Po latach IPN uznał, że czyny kapitana Rajsa „nosiły znamiona ludobójstwa”.”
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.