Dumni z polskości
  • Zofia MagdziakAutor:Zofia Magdziak

Dumni z polskości

Dodano: 
Nagroda Strażnik Pamięci
Nagroda Strażnik Pamięci Źródło: PAP / Leszek Szymański
Dbanie o polską tożsamość to obowiązek nas wszystkich. Jednak to praca konkretnych twórców i instytucji każdego dnia przypomina nam o polskiej historii i tożsamości. Właśnie takie postaci i instytucje od 2013 r. nagradza tygodnik „Do Rzeczy”.

Nagroda Strażnik Pamięci ma już swoją tradycję, w ramach której redakcja „Do Rzeczy” od 2013 r. wskazuje i honoruje osoby oraz instytucje promujące i przekazujące – często wbrew codziennym trudnościom – polską historię i tożsamość. W ciągu ostatnich 10 lat redakcja wręczyła kilkadziesiąt nominacji i wyróżnień, gromadząc wokół Strażnika Pamięci wyjątkowe grono tych, którzy cenią sobie polskość. „Kto nie szanuje i nie ceni swojej przeszłości, ten nie jest godzien szacunku, teraźniejszości ani prawa do przyszłości” – powiedział marszałek Józef Piłsudski. I zgodnie z tą dewizą „Do Rzeczy” właśnie takie dumne z polskości osoby wyróżnia.

Historyczny strzał w dziesiątkę

Pierwsze nagrody Strażnik Pamięci wręczono 5 listopada 2013 r., w wydaje się całkiem innym politycznie świecie niż ten, który widzimy obecnie. Jak zwraca uwagę redaktor naczelny „Do Rzeczy” Paweł Lisicki, inaczej wyglądała wtedy też dyskusja o wzorcach patriotyzmu. – Widzieliśmy, że taka nagroda jest szczególnie potrzebna. Nie działały takie organizacje jak np. Instytut Pileckiego, a istniejące niechętnie odnosiły się do kwestii tożsamości narodowej – przypomina. – To był okres, jak się później okazało, schyłku rządów Platformy, i te instytucje, które nawet w swojej nazwie miały słowa „naród” czy „niepodległość”, działały w specyficzny sposób. Przypomnijmy choćby słowa prezydenta Komorowskiego, który mówił, że Polska jako naród musi uznać swoje winy za Holokaust. To była ta mentalność pedagogiki wstydu – dodaje Paweł Lisicki. Właśnie w tym momencie pojawiła się w redakcji idea pokazywania tego, co jest w polskiej historii wielkie. – To była pierwsza nagroda, w której prezentowano taki sposób patrzenia na polską historię – podkreśla redaktor naczelny. O tym, że Polacy chcą mówić o historii i być z niej dumni, świadczy fakt, że już w pierwszej edycji konkursu do redakcji wpłynęło kilkaset zgłoszeń. Kandydatów do nagrody mogą bowiem (do dzisiaj) zgłaszać listownie i e-mailowo sami czytelnicy.

Bez pamięci, czyli także bez tożsamości

Redakcja zdecydowała się na trzy kategorie – Twórca, Instytucja i Mecenas. Jak zgodnie mówią pomysłodawcy nagrody, największe zainteresowanie czytelników wzbudziła pierwsza kategoria, dająca możliwość uhonorowania konkretnej osoby, która swoimi działaniami przyczynia się do odnowienia pamięci. Nominowani to artyści, pisarze czy badacze historii, opowiadający ją w przystępny sposób. Pierwsze wyróżnienie w tej kategorii otrzymali twórcy telewizyjnego hitu – serialu „Czas honoru”, opisującego historię czterech cichociemnych i w ten sposób przybliżającego milionom widzów obraz walki Polaków w czasie drugiej wojny światowej. Wśród laureatów w kolejnych latach znalazł się m.in. prof. Wojciech Roszkowski, uhonorowany za całokształt pracy naukowej, ze szczególnym uwzględnieniem książki „Roztrzaskane lustro. Upadek cywilizacji zachodniej”, w której historyk dokonał dramatycznego bilansu naszej cywilizacji. Zapytany o znaczenie tego wyróżnienia prof. Roszkowski podkreśla, że Polacy nie pamiętają w dostatecznym stopniu o swojej historii, co wpływa na siłę państwa. – To być może banał, z którym pewnie nie wszyscy w Polsce się zgodzą, ale jesteśmy tym, co pamiętamy – o sobie, innych i o kraju, w którym żyjemy. Tożsamość buduje się z pamięci – o tym, w jakim środowisku człowiek żyje, co to środowisko mu daje. Bo przecież jeśli mówimy po polsku, to coś znaczy. Wyrażamy myśli w tym języku, w którym pewne terminy mają znaczenie – te odniesienia nas jakoś kształtują i to często są odniesienia właśnie do historii: tego, kim był Adam Mickiewicz, co się stało po III rozbiorze i jak upadł komunizm – tłumaczy historyk. – Tożsamość jest fundamentem marki kraju. To nie jest żaden luksus, że pamiętamy, kim jesteśmy, bo to nas satysfakcjonuje. Myślę, że im lepiej wiemy, co to znaczy być Polakami, tym marka naszego kraju będzie silniejsza. Nikt za nas tego nie zrobi. O polskiej tożsamości mówił też inny laureat Strażnika Pamięci w kategorii Twórca – poeta, pisarz i eseista, niestrudzenie tłumaczący, czym jest polskość, Jarosław Marek Rymkiewicz. Dziękując za wyróżnienie podczas uroczystej gali wręczenia nagród w 2017 r., artysta został nagrodzony owacjami za słowa na temat polskiej tożsamości. – Czym jest polskość? Ona nie jest ani biologiczna, ani genetyczna, ona nie bierze się z krwi [...]. Nie bierze się z pochodzenia. Polskość to jest straszna siła duchowa i to nie my ją wybieramy, bo nie możemy tu niczego wybierać. To ona nas wybiera, ona chce nas mieć i wtedy nas wybiera – mówił poeta.

Wydobywanie historii na światło dzienne

– Strażnik Pamięci to nagroda, która dotyczy maleńkich i ogromnych. Wspólnym mianownikiem są bez wątpienia ludzie, bo przecież za wyróżnionymi instytucjami też kryją się konkretne osoby, dla których wartość historii Polski i przenoszenia tej wiedzy, z pokolenia na pokolenie, jest nie do przecenienia – podkreśla zastępca redaktora naczelnego „Do Rzeczy” Piotr Gabryel, zapytany o drugą kategorię nagród. Strażnicy Pamięci to bowiem nie tylko twórcy, lecz także jednostki i zespoły, które odpowiadają za działania większych i mniejszych instytucji – muzeów, stowarzyszeń czy fundacji podejmujących nowe inicjatywy. Pierwszymi nagrodzonymi w kategorii Instytucja byli koordynatorzy prowadzonych od 2012 r. prac ekshumacyjnych na tzw. Łączce na warszawskich Powązkach Wojskowych – prof. Krzysztof Szwagrzyk i dr Andrzej Ossowski. Wyróżnienie za przywracanie tożsamości bohaterów i jednocześnie ofiar terroru komunistycznego z lat 1944–1956 stało się w kolejnych latach drogowskazem, zgodnie z którym kapituła konkursu decydowała, kto otrzyma nagrodę. Honorowani są zarówno ci przypominający o ofiarach, jak i instytucje, które wpisują się w trend przełamywania, tak powszechnej do niedawna, pedagogiki wstydu.

Przykładem takiego działania była praca nominowanego w 2018 r. Jakuba Kumocha (wówczas ambasadora RP w Bernie), który wraz z zespołem placówki przyczynił się do upowszechnienia wiedzy o roli polskich dyplomatów w ratowaniu Żydów podczas drugiej wojny światowej. Pokazanie historii tzw. grupy Ładosia i opublikowanie w kolejnych latach listy osób uratowanych przez polskich dyplomatów to bowiem element nowego sposobu mówienia o historii, który wreszcie pozwala Polakom szczycić się własnymi dokonaniami. – Dla mnie i dla moich ludzi ta nominacja była wielkim docenieniem naszej pracy – przyznaje sprawujący obecnie stanowisko szefa Biura Polityki Międzynarodowej w Kancelarii Prezydenta Jakub Kumoch. Dyplomata dodaje, że takie wyróżnienia jak Strażnik Pamięci zachęcają do badań nad polską historią. –Do badania i pokazywania, że rzeczy, które wydawały się być może kiedyś detalami historii, mogą w pewnym momencie nabrać bardzo dużego znaczenia. Jak podkreśla redaktor naczelny miesięcznika „Historia Do Rzeczy” Piotr Zychowicz, wśród nominowanych jest też wiele instytucji, które działają lokalnie, inwestując własne pieniądze i czas, aby upamiętniać ważne wydarzenia historyczne. – Moim oczkiem w głowie są organizacje skupiające świadków historii albo ludzi, którzy zostali przez historię w sposób tragiczny dotknięci – przyznaje historyk, wspominając o kilku wyróżnionych: Związku Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej 1945 r., Stowarzyszeniu Upamiętniania Polaków Pomordowanych na Wołyniu czy Stowarzyszeniu Rodzina Ponarska. – Lobbowałem za tymi nominacjami i cieszę się, że te osoby zostały docenione. One często poświęcają całe życie, żeby upamiętniać doświadczenia swoich rodzin, historię małych ojczyzn i kiedy są docenione, jest to dla nich ważne i wyjątkowe przeżycie – dodaje Zychowicz.

Mecenasi historii

W liście do organizatorów i uczestników gali Strażnik Pamięci w 2019 r. prezydent Andrzej Duda zwrócił uwagę na fundamentalne warunki, które muszą być spełnione, aby historia miała szansę trwać i być przekazywana. „Wskazują je trzy kategorie lauru: Twórca, Instytucja, Mecenas. Ze współdziałania tych trzech czynników rodzą się cenne przedsięwzięcia” – podkreślał, zwracając uwagę, że każde dzieło potrzebuje zarówno tych, którzy dla niego pracują, jak i tych, którzy wspierają je materialnie i finansowo. Trzecia kategoria Strażnika Pamięci jest więc poświęcona podmiotom publicznym lub komercyjnym, które w szczególny sposób materialnie wspierają dbałość o pamięć historyczną. – Kiedy wymyśliliśmy kategorię Mecenas, polskie firmy – nawet spółki Skarbu Państwa – z rezerwą patrzyły na pomysł wspierania działalności patriotycznej. Od tego czasu wiele się zmieniło, po 2015 r. ta płaszczyzna działalności firm jest czymś wręcz naturalnym. Dlatego staramy się, na ile to możliwe, doceniać tych, którzy robią to sami z siebie – tłumaczy Paweł Lisicki, zaznaczając przy tym, że dostrzegani są zarówno ci, którzy mogą zaoferować kilkanaście tysięcy złotych, jak i firmy inwestujące w promowanie historii miliony. W pierwszym roku przyznawania nagrody wyróżniony został Bank Zachodni WBK, który angażował się finansowo we wsparcie wielu projektów historycznych, w tym wspomnianych prac na „Łączce” oraz produkcję serialu „Czas honoru”. Podczas gali w 2013 r. podkreślono również osobiste zaangażowanie ówczesnego prezesa banku – Mateusza Morawieckiego, który później, już jako premier, gościł na uroczystościach wręczenia nagród. Jednak wśród wyróżnionych znajdują się nie tylko potężne firmy i spółki Skarbu Państwa, czego koronnym dowodem była nominacja Czesława Jamonta w kategorii Mecenas. Jamont, emeryt i kombatant, przez lata przeznaczał środki pieniężne, otrzymane jako odszkodowanie za niewolniczą pracę i przeprowadzane na nim pseudomedyczne eksperymenty w obozie koncentracyjnym Mauthausen, na cele charytatywne oraz budowę kościołów-pomników pamięci. Podczas gali w Zamku Królewskim został uhonorowany gorącymi owacjami.

Strażnik Wartości

Poza trzema pierwotnymi kategoriami w tym roku po raz czwarty wręczona zostanie także nagroda Strażnik Wartości – CUSTOS VIRTUTUM, przyznawana pod patronatem „Do Rzeczy”. Wspólna inicjatywa tygodnika i Instytutu Współpracy Polsko-Węgierskiej im. Wacława Felczaka od 2019 r. podkreśla szczególne więzi łączące Warszawę i Budapeszt. – Są nią honorowane osoby, które – tak jak prof. Felczak – są silnie zaangażowane w życie publiczne i służbę społeczeństwu – tłumaczy dyrektor Instytutu dr hab. Maciej Szymanowski. –Osoby, które wykazały się głębokim patriotyzmem i nie przestraszyły się niesprzyjających okoliczności – dodaje. Laureaci wyróżnienia są niewątpliwie patriotami, którzy zwracają uwagę na zagrożenia dla społeczeństw – polskiego i węgierskiego. W 2019 r. był to ostrzegający przed propagandą ideologii LGBT abp Marek Jędraszewski, w 2020 r. walcząca o opartą na chrześcijańskim fundamencie Europę narodów minister sprawiedliwości Węgier Judit Varga, a rok później węgierski powstaniec 1956 r. i założyciel Solidarności Polsko-Węgierskiej Ákos Engelmayer. Jak podkreślił ostatni wyróżniony, „zawsze warto jest bronić własnych wartości”. – Walka o najważniejsze z tych wartości jest nie tylko prawem, lecz także obowiązkiem każdego uczciwego człowieka – mówił Engelmayer. Wraz z rozwojem DoRzeczy.pl stworzono również oddzielną Nagrodę Specjalną portalu, której laureatem zostało m.in. Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo. Spółka została odznaczona za wyjątkowe działania wobec warszawskich powstańców. W ramach akcji „Rachunek wdzięczności PGNiG” firma pokrywa opłaty za gaz bohaterów powstania warszawskiego.

Polacy zapatrzeni w swoją historię

Kim będą kolejni laureaci nagrody Strażnik Pamięci? Listę nominowanych osób i instytucji poznamy już w najbliższych dniach, natomiast uroczysta gala wręczenia nagród za rok 2022 odbędzie się 7 listopada. Jak jednak zapewnia redaktor naczelny „Do Rzeczy”, pomimo przesunięcia środka ciężkości w debacie o patriotyzmie Strażnik Pamięci wciąż jest bardzo potrzebny. – W 2013 r. można było w większym stopniu dostrzec zagrożenie dla podstawowych idei – niepodległości państwa czy suwerenności. Dzisiaj głównym punktem zagrożenia jest nadal suwerenność, ale przede wszystkim w kategoriach jej rozmywania, zagrożenia wchłonięcia przez europeizm i paneuropeizm – tłumaczy Paweł Lisicki. –Nic nie jest tak ważne dla narodu jak docenienie umiejętności opowiadania sobie i przekazywania sobie własnej historii. Oczywiście ta opowieść z czasem nieco się zmienia, ale wartością w tym przypadku jest pilnowanie, aby zmieniała się jak najmniej i jak najmniej podlegała bieżącym politycznym i kulturowym wpływom. Historia Polski jest piękną historią, warto o tym pamiętać – dodaje Piotr Gabryel.

Cały artykuł dostępny jest w 43/2022 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także