Modernizując swój flagowy bestseller, Nissan pokazuje, że elektryfikacja może być praktyczna.
Testowany crossover to samochód elektryczny, którego nie trzeba ładować. Auto zawieszone między dwoma światami jeździ bowiem jak typowy elektryk, ale wlewa się do niego benzynę. Źródłem energii jest bowiem sprawdzony silnik spalinowy. Nigdy nie napędza on jednak kół, a jedynie generuje prąd. Do przodu auto pcha zaś silnik elektryczny (190 KM, 310 Nm), czerpiąc energię z akumulatora o pojemności 2,1 kWh. Takie rozwiązanie ma dwie ogromne zalety. Po pierwsze, chociaż hybryda szeregowa jeździ jak elektryk, to dzięki temu, że pod maską mamy ukrytą minielektrownię, Qashqaia w wersji e-Power zatankować można na każdej stacji benzynowej w kraju. Nie trzeba podczas jazdy nad morze czekać godzinę, aż zwolni się jedyna szybka ładowarka w okolicy... W przypadku tego modelu jest szybko, wygodnie, a wciąż elektrycznie. Co z przyspieszeniem? Jest nieźle.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.