Prezydent USA zakończył przemówienie słowami: „Boże chroń Królową” („God save the Queen”). Co miał na myśli? Właśnie o to chodzi, że w tym momencie nie miał na myśli NIC – w głowie demencja, jakieś oderwane fragmenty z przeszłości latają po pustej kopule czaszki i wylatują z ust w porządku przypadkowym – jak śmiecie lub nietoperze z jaskini.
Takich śmieci… (w USA mówi się o tym „sałatka ze słów”) dostajemy od Joe Bidena tyle CODZIENNIE, że Biały Dom już nawet nie komentuje. Na pytanie, co prezydent miał na myśli, gdy wypowiadał dzisiejszą „sałatkę ze słów”, przedstawiciele Białego Domu odpowiadają: Nie wiemy. Oficjalnie do kamery powiedzieli: „Nie mamy bladego pojęcia, co prezydent ma na myśli, gdy mówi czasami te dziwne rzeczy. No… po prostu taki styl”. I rozkładają ręce.
Nikt już nie pyta o sens wypowiedzi, tylko wszyscy się śmieją lub machają ręką z LEKCEWAŻENIEM.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.