Anna M. Piotrowska: Pomnik Rzeź Wołyńska, który prawdopodobnie stanie w Toruniu na terenie należącym do ojców redemptorystów, spotyka się z coraz większą krytyką. Pod jego adresem padły już tak mocne słowa jak "nekroporonografia". Jak Ksiądz odbiera taką retorykę?
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: Należy zacząć od tego, że przez 30 lat III Rzeczpospolitej upamiętnienie ofiar ludobójstwa dokonanego przez nacjonalistów ukraińskich było sprawą ogromnie zaniedbaną. Rząd polski przez długie lata nie potrafił ani postawić pomnika ofiarom, ani w inny sposób upamiętnić tych osób. Trzeba dodać, że 85 proc. ofiar UPA do dziś nie ma swoich grobów. Kto dba o pamięć? Dbają rodziny, które ogromnym wysiłkiem wbrew poprawności politycznej od dziesiątków lat o to walczą. Kiedy coś zrobią, od razu są krytykowane. Bardzo łatwo jest krytykować komuś pomnik, trzeba jednak zapytać się co ta osoba, która krytykuje, zrobiła choćby przez te 30 lat istnienia III RP dla tej sprawy. Moim zdaniem tu nie chodzi o wartość artystyczną, bo to jest rzecz względna. Według mnie, głównym powodem ataków na ten pomnik są naciski ze strony Ukrainy, która bez przerwy próbuje tę sprawę zamiatać pod dywan. Niezależnie od tego, co rodziny kresowe zrobią, czy zorganizują marsz, czy zorganizują uroczystości, zawsze płynie krytyka i ze strony Ukrainy, która gloryfikuje oficjalnie ludobójców, i ze strony środowiska tzw. giedroyciowców, czyli ludzi którzy wierzą w mit Jerzego Giedroycia, co z mojej strony jest taka licentia poetica. Myślę, że ta sprawa jest przede wszystkim przez państwo polskie niezałatwiona. Państwo polskie zaniedbało tę sprawę. To samo działo się zarówno za rządów PO, jak i PiS.
Krytyka ze strony Ukrainy i giedroyciowców to jedno, ale w ostatniej rozmowie z portalem DoRzeczy.pl pomnik skrytykował także Krzesimir Dębski, który podnosił kwestię jego brzydoty artystycznej. Chyba zgodzi się Ksiądz, że to osoba której nie sposób zarzucić złą wolę?
Uważam, że każdy ma prawo do swojego zdania. Ja pamiętam, jak 4 lata temu brałem udział w rekonstrukcji historycznej w Radymnie koło Przemyśla, gdzie odtwarzano atak UPA. Wtedy właśnie pan Krzesimir Dębski napisał przepiękną muzykę i melodię do Litanii Wołyńskiej. Był wówczas za to atakowany, zarzucano mu, że w ogóle podjął się takiego tematu. Tak więc trochę mu się dziwię, że dziś postanowił wypowiedzieć swoje krytyczne słowo. Oczywiście ma prawo, to jest jego prywatne zdanie i jako człowiek ma prawo to prywatne zdanie wypowiedzieć.
Jeśli chodzi o pana Krzesimira Dębskiego, to jednak nie była krytyka dla krytyki. Wypowiedz padła, ponieważ został poproszony o opinię w tej sprawie...
Ataki zaczęły się jednak nie ze strony pana Krzesimira…Kto atakuje? Atakuje Wasze środowisko – osoby związane ze środowiskiem gazet tzw. prawicowych, które wciąż mówią o sojuszu z Ukrainą, poświęcając przy tym pamięć o ludobójstwie. Najlepszym tego przykładem jest wypowiedź doradcy prezydenta Andrzeja Dudy prof. Andrzeja Zybertowicza, który wprost mówi, że dla polskiej racji stanu należy milczeć o ludobójstwie. I moim zdaniem tu jest przyczyna, a nie to czy pomnik jest ładniejszy, brzydszy, lepszy, gorszy, bo to jest sprawa dyskusyjna. W Polsce jest tyle pomników postawionych choćby osobie Jana Pawła II czy Lecha Kaczyńskiego, które są po prostu brzydkie, ale to nie zmienia faktu, że ludzie mają prawo takie rzeczy tworzyć.
Pomijając kwestie polityczne, czy w ocenie Księdza, pomnik ten powinien być aż tak dosłowny, aż tak drastyczny? Czy to jest konieczne?
Ludobójstwo było tak straszną rzeczą, że tu żaden pomnik nie wyrazi tego, co się działo. Druga kwestia, to zakłamanie. Sprawa ta była zakłamana za czasów komunistów i jest zakłamywana za czasów obecnych, III RP. I moim zdaniem, ten pomnik to wyrzut sumienia dla ludzi obecnej, jak i poprzedniej władzy, którzy sami tę sprawę zaniedbali. To także krzyk rodzin, które już mają dość tego kłamstwa, przemilczania, chowania głowy w piasek i pompowania pieniędzy dla Ukraińców. Pomnik jest drastyczny. Natomiast samo ludobójstwo było drastyczne, jak i zakłamanie wokół tego było drastyczne. Ja jeszcze powiem jedną rzecz: ten pomnik stworzył człowiek – Andrzej Pityński – który jest kawalerem Orderu Orła Białego za wiele pomników, które stworzył. (...) Pomnik jest prywatną inicjatywą ufundowaną przez polskich kombatantów ze Stanów Zjednoczonych i staje na prywatnej posesji, więc nikomu nic do tego. Ktoś nie będzie chciał tam pójść, to nie pójdzie. Komu to przeszkadza? Uważam, że tu wchodzi polityka. Źródło ataków jest całkowicie gdzie indziej. Choćby postawiono zwykły krzyż, też będzie atakowany, bo sprawa jest atakowana. Przypomnijmy tylko, co działo się w czasie ostatniej wizyty prezydenta Andrzeja Dudy w Kijowie. Był po raz trzeci na Ukrainie i po raz trzeci nie odważył się powiedzieć prawdy o ludobójstwie. Nie wymienił tego słowa. Zamknął to takimi eufemizmami jak „trudne czasy” i „trudne wydarzenia”. Po raz trzeci też prezydent nie pojechał na groby pomordowanych w Wołyniu. I moim zdaniem ten pomnik, to także wyrzut sumienia dla prezydenta Rzeczpospolitej i wielu innych, którzy nie potrafią tej sprawy w należyty sposób rozwiązać. Więc jeśli taki pomnik ma stanąć, ja się nie wypowiadam w kwestii artystycznej, uważam że fundatorzy mają prawo go postawić.
Czytaj też:
Krzesimir Dębski o Pomniku Rzezi Wołyńskiej: Takich rzeczy robić nie wolno!
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.