"Góralszczyzna" po niemiecku

"Góralszczyzna" po niemiecku

Dodano: 
Film "Biała odwaga". Kadr ze zwiastuna
Film "Biała odwaga". Kadr ze zwiastuna Źródło: YouTube / Kino Helios Polska, screen
Maciej Korkuć || "To dowód mojego szacunku do mniejszościowej grupy górali, którzy od wieków żyją na południu w Tatrach" – deklaruje Marcin Koszałka, reżyser i współautor scenariusza filmu "Biała odwaga". Czy tak jest naprawdę?

Najpierw garść faktów. Górale byli i czuli się Polakami. To Niemcy w podbitym kraju rozpoczęli działania mające "udowodnić" ich rzekomą rasową i narodową odrębność od Polaków. Aby osiągnąć ten cel, zaczęli mieszkańców Skalnego Podhala opisywać jako potomków germańskich Gotów, a nie Słowian. W XX w. rzekomo mieli oni stanowić odrębny, spokrewniony z Niemcami "naród góralski" – Goralenvolk. To w optyce Berlina miało być w dalszej perspektywie krokiem w kierunku pełnej germanizacji.

Pozyskali do współpracy kilku ludzi, cieszących się wcześniej na Podhalu autorytetem. Najważniejszym z nich był nie jakiś pogubiony w życiu młokos, tylko doświadczony polityk, w czasie wojny zbliżający się do pięćdziesiątki Wacław Krzeptowski – długoletni prezes Stronnictwa Ludowego w powiecie nowotarskim, cieszący się mirem jeden z przywódców lokalnych protestów chłopskich lat 30., a zarazem człowiek, który spotykał się z najważniejszymi politykami II RP. Od jego nazwiska wzięła się góralska nazwa całej tej niemieckiej akcji: "Krzeptowszczyzna". To na Podhalu od czasów wojny do dzisiaj powszechnie znany synonim zdrady narodowej, słowo wypowiadane z odrazą. Żadne "narodowe tabu", żaden tam "przemilczany temat kolaboracji" – jak napisał jeden z portali reklamujących film, odsłaniając bardziej ignorancję autora tekstu niż jakąkolwiek zmowę milczenia.

Nagłośniona w latach wojny akcja grupy działaczy była i jest wśród górali najpowszechniejszym uosobieniem zaprzaństwa i zdrady. Jednym z promotorów rzekomego góralsko-niemieckiego pokrewieństwa był renegat Henryk Szatkowski, który bynajmniej sam góralem nie był. Jedynie mieszkał w Zakopanem i ożenił się z góralką. Były pracownik Ministerstwa Komunikacji, dyrektor zarządu kolejki na Gubałówkę. W czasie okupacji zaczął podpisywać teksty nazwiskiem Heinrich Schatkowsky i blisko współpracował z przedwojennym jeszcze agentem wywiadu niemieckiego Witalisem Wiederem.

Niemcy mogli liczyć na w sumie niewielkie grono aktywnych działaczy, chociaż słyszeli obietnice, że na ich stronę Krzeptowski przeciągnie całą góralszczyznę. I to poczucie polskości górali stało się największą przeszkodą w powodzeniu tej akcji. W czasie spisów ludności często kreatywnie wypełniano rubrykę z "góralską narodowością". Kiedy mieszkańcy deklarowali się jako "polski górol" czy "górol-Polok", odpowiednio poinstruowani rachmistrze spisowi często celowo pomijali człon "polski" w deklaracjach narodowości. Jednak nawet tak naciągane rejestry były dalekie od oczekiwań.

Artykuł został opublikowany w 11/2024 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także