Publicysta "Do Rzeczy" ocenił, że problem z komentowaniem wypowiedzi premiera Morawieckiego w Monachium polega na dwóch sferach: taktyki i potrzeby rozmowy na temat nagromadzonego przez wiele lat braku szczerej dyskusji. – Na pewno premier powinien być przygotowany na to, że w czasie konferencji w Monachium padnie pytanie na ten temat. Pytanie dziennikarza "NYT” było bardzo niechętne Polsce. Poprzedzenie pytania przez Ronena Bergmana opowieścią o tym, że jego matka wystrzega się mówienia po polsku było mało rzeczowe, a raczej było tworzeniem wrogiej atmosfery nie tylko wobec Polaków, którzy skrzywdzili jego matkę, ale wobec polskości – dodał.
Piotr Semka przyznał, że na to pytanie premier Morawiecki powinien odpowiedzieć w bardzo oględny sposób, żeby nie wywoływać nowego sporu. – Jednocześnie nie można zamykać oczy na fakt, że taka odpowiedź padła i została przyjęta przez wielu Polaków jako podjęcie tematu, który do tej pory był spychany na margines (...) Tego sposobu stawiania sprawy przez stronę żydowską, aby rozmawiać tylko o tym, jak zachowywali się Polacy, nie dało się zbyt długo utrzymać – powiedział.
Według niego, do tej pory było tak, że okres wojenny traktowano jako swojego rodzaju świat podzielony na złe czyny Polaków i złe czyny Niemców, ale z absolutnym wyłączeniem dyskusji o tym, jak zachowywali się Żydzi. – Owszem, nikt tego tematu nie podnosił w momencie, kiedy nie było tak wyraźnej niechęci i obarczania Polaków winą za maszynerię Holokaustu. W momencie, kiedy doszło do bardzo ostrych wypowiedzi na temat polskiego zachowania, to było naturalne, że prędzej, czy później po polskiej stronie pojawi się pytanie, czy można odrywać polskie zachowanie od zachowań wszystkich uczestników tego dramatu, w tym tych Żydów, którzy przykładali rękę do prześladowania innych Żydów – stwierdził.
"Dywagacje historyczne nie powinny być udziałem polityków"
Publicysta "Do Rzeczy" zaznaczył, że los Żydów był najtragiczniejszy, a Żydzi byli skazani na zagładę i jest to oczywistością. – Jednocześnie sposób myślenia, według którego Żydzi kolaborując ratowali się od śmierci i to zamyka temat, wielu Polaków uważa za przemilczenie kłopotliwego aspektu Holokaustu. Takie dywagacje historyczne nie powinny być udziałem polityków, a raczej publicystów historycznych. Problem w tym, że przy tych ogromnych emocjach, które panowały na sali, premier powiedział to, co myśli, a ten sposób myślenia, jaki zaprezentował, jest traktowany przez stronę żydowską jako wstęp do negowania Holokaustu. Trudno o większe nieporozumienie. Morawiecki chciał pokazać, że dramat wydarzeń podczas wojny, to suma i skomplikowana hierarchia tych tragedii – zakończył.
Czytaj też:
Gmyz: Na tym sporze korzystają wrogowie Polski i Izraela