Po zażartym boju w Krakowie prezydentem tego miasta zostanie Aleksander Miszalski. Głos na kandydata Koalicji Obywatelskiej w drugiej turze wyborów samorządowych oddało 51,04 proc. krakowian. Pokonał on Łukasza Gibałę zaledwie kilkoma tysiącami głosów.
Wybory w Krakowie. Niespodziewany ruch Małgorzaty Wassermann
Do wyborczej dogrywki w Krakowie nie przeszedł kandydat Prawa i Sprawiedliwości Łukasz Kmita. W związku z tym faktem, szef krakowskich struktur tej partii Michał Drewnicki apelował, aby w żadnym wypadku wyborcy tego ugrupowania nie głosowali na kandydata Koalicji Obywatelskiej. "W skrócie – nie możemy dopuścić, by partia Tuska przejęła Kraków – hejt, nienawiść, SokZBuraka, tego nie chcemy w naszym mieście. Dlatego idźmy na wybory w niedzielę i z pewnością nie głosujmy na Miszalskiego" – napisał w mediach społecznościowych.
Dużym zaskoczeniem było więc oświadczenie w sprawie wyborów w Krakowie wydane na kilka godzin przed rozpoczęciem ciszy wyborczej przez posłankę PiS Małgorzata Wassermann. Sprzeciwiając się stanowisku partii poinformowała w nim, że nie jest w stanie oddać głosu na Łukasza Gibałę.
Rozdźwięk ten był istotne o tyle, że w znacznej mierze to w rękach wyborców Prawa i Sprawiedliwości była przyszłość Krakowa. Kandydat tej partii, Łukasz Kmita, uzyskał bowiem w pierwszej turze blisko 60 tysięcy głosów. I to właśnie o ten elektorat najbardziej zabiegali w ostatnich dwóch tygodniach kandydaci.
Krakowski PiS oskarża Wassermann: Pomogła wygrać Miszalskiemu
Okazuje się, że po zwycięstwie Miszalskiego działacze krakowskiego PiS są wściekli na Wassermann. W rozmowie z Onetem wypowiedzieli pod jej adresem wiele mocnych słów.
– Wiele osób uważa, że Wassermann po prostu dogadała się z Miszalskim i w imię swoich partykularnych interesów sprzedała partię – stwierdził cytowany przez portal jeden z lokalnych polityków PiS. – Nikt nie wierzy, że zrobiła to za darmo – czytamy.
Politycy partii Jarosława Kaczyńskiego uważają, że Małgorzata Wassermann swoją deklaracją pomogła Miszalskiemu wygrać. Ich zdaniem, przegrana Platformy w Krakowie byłaby dla niej ciosem, który mógłby być później wykorzystany w kampanii przed wyborami do Parlamentu Europejskiego.
Według rozmówców Onetu, o decyzji Wassermann w tej sprawie mogły zdecydować względy towarzyskie. Zwrócili oni uwagę, że posłanka często pojawiała się u dotychczasowego prezydenta miasta Jacka Majchrowskiego. Jego ludzie zaś mieli sympatyzować raczej z Miszalskim.
Czytaj też:
Kraków też będzie "uśmiechnięty". Pierwsze zapowiedzi MiszalskiegoCzytaj też:
"Dalszego ciągu nie będzie". Znany polityk PiS kończy karieręCzytaj też:
Oto jak chcą głosować Polacy. Jest najnowszy sondaż