Nie chcę należeć do żadnej partii, bo przynależność zawsze musi oznaczać podporządkowanie się jakiejś grupie lub doktrynie. Ja chcę NIE należeć. Nie mam chęci należeć. Nie mam zamiaru należeć. Należenie mnie odstręcza i złości. Gardzę partyjnością, partyjniactwem. A poza tym nie ma na świecie żadnej partii, której chciałbym płacić składki. Wolę być soliterem niż członkiem.
W każdym systemie politycznym, jaki znam, najlepiej wyraża mnie słowo BEZPARTYJNY.I to absolutnie nie jest słowo oznaczające zaniechanie. To słowo jest aktywne, a czasami agresywne, jest mocno nacechowane treścią i emocjami. BEZPARTYJNY nie oznacza, że się nie ma poglądów. Przeciwnie – to słowo oznacza, że ma się bardzo mocne poglądy we wszystkich sprawach, o których gadają różne partie. W pewnym sensie (choć nie dosłownie) BEZPARTYJNY znaczy tyle co WSZYSCY WON.
Bezpartyjny nie potrzebuje żadnej partii do reprezentowania jego interesów. Bezpartyjny ma interesy własne i sam ich sobie broni. Bezpartyjny jest niepodległy wobec doktryn i programów. Bezpartyjny nie musi swoich poglądów dopasowywać do nikogo, aby się zmieścić w jakiejś grupie. Bezpartyjny może mieć zbiór poglądów, które nie pasują do nikogo innego poza nim samym. Bezpartyjny jest niepodległy intelektualnie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.