DoRzeczy.pl: Jak ocenia pan reakcję władz Unii Europejskiej, które de facto również reprezentują nas, Polskę i naszą gospodarkę? Najpierw zapowiedź nałożenia ceł odwetowych na Stany Zjednoczone, a później, w momencie, gdy Donald Trump zawiesił swoje cła, Unia Europejska również zawiesza swoje cła odwetowe.
Prof. Zbigniew Krysiak: Przede wszystkim nie widać tu troski o gospodarkę europejską, o gospodarkę Unii Europejskiej, która od pewnego czasu systematycznie się cofa. Ruch Unii dotyczący ceł wobec Trumpa był niepotrzebny, ponieważ to oznacza, że duża część produktów sprowadzanych ze Stanów Zjednoczonych, w tym gaz skroplony, stałaby się droższa. Unia Europejska od 10 lat zmniejsza swoją konkurencyjność względem Stanów Zjednoczonych. Niedługo może dojść do sytuacji, w której jej PKB będzie stanowić tylko około 50% PKB Stanów Zjednoczonych, podczas gdy kiedyś było to 80%. Unia Europejska, a dokładniej Ursula von der Leyen, która nie jest specjalistką od ekonomii, nie uzgadnia tego z właściwymi ekspertami. Jej doradcy to głównie osoby związane z niemiecką branżą motoryzacyjną, bo to właśnie ona jest dla nich najważniejsza. Dzisiaj, obok gazu łupkowego, trzeba pamiętać, że Europa nie ma dostępu do wielu kluczowych technologii, jak sztuczna inteligencja czy procesory. Niezależnie od tego, czy von der Leyen zdecyduje się nałożyć te cła, czy nie, to i tak wiele firm, w tym niemieckich czy norweskich, przenosi swoją działalność do Stanów Zjednoczonych.
Dlaczego?
Dlatego, że cała polityka transformacji energetycznej jest szalona i sama w sobie destrukcyjna. Można to określić jako odwet. Trump prowadzi pewną grę z cłami, ponieważ jest to proces negocjacyjny. Cła nie są po prostu nałożone bez powodu, one mają funkcję, aby ściągnąć jak najwięcej amerykańskiego biznesu, który będzie produkować w Stanach. A teraz popatrzmy na strukturę. Faktem jest, że Europa ma nadwyżkę eksportu do Stanów Zjednoczonych. Jednak, gdyby Europa wprowadziła cła, import stałby się znacznie droższy. To z kolei przełożyłoby się na koszty gospodarki i jeszcze bardziej pogłębiło jej problemy. W efekcie firmy europejskie jeszcze szybciej przeniosłyby się do Stanów Zjednoczonych, ponieważ tam koszty energii są kilkakrotnie niższe. Szkoda, że mamy rządzącego Donalda Tuska, bo on nie panuje nad sytuacją. Zobaczmy co zrobiła premier Meloni, podjęła bilateralne działania w celu usunięcia monopolu celnego czy zarządzania gospodarką w Unii przez niemieckie ośrodki.
Jak to możliwe, że my, jako Polska, nie możemy sami negocjować, tylko musimy liczyć na to, że Ursula von der Leyen będzie reprezentować nasze interesy? Przecież każdy kraj Unii ma swoje własne, odrębne interesy, a jeśli ktoś ma się zająć Polską, to powinna to być Polska.
Tak, po prostu mamy słabych liderów. To nie jest tak, że Ursula von der Leyen czy Niemcy podejmują działania wyłącznie wbrew traktatom, ale same traktaty dają pewną przestrzeń elastyczności. Nie można ich traktować jak coś stałego, niezmiennego, bez żadnej elastyczności. Mamy po prostu słabych liderów. Tak naprawdę w większości krajów Europy Środkowej, a także w wielu krajach Zachodu, mamy słabych liderów. Po prostu trzeba powiedzieć „non possumus” i działać w swoim własnym interesie. Wiele branż w Polsce mogłoby ucierpieć przez takie decyzje, jak nakładanie ceł, które mogą być korzystne dla Niemiec, ale niekoniecznie dla Polski. To pokazuje, że takie decyzje, np. cła odwetowe wobec Trumpa, były podejmowane bez zastanowienia, bez analizy wpływu na poszczególne sektory gospodarki. Cła na określone produkty mogą być korzystne dla Niemiec, ale dla Polski – nie. To jest problem uniformu, na który się zgadzamy. Niestety, w jakimś stopniu ta historia zgody na szaleństwo Niemiec, Merkel, Ursuli von der Leyen, itd., była wspierana przez kolejne polskie rządy. Przez długie lata wydawało się, że Niemcy czy Bruksela działają w dobrej wierze, ale teraz, po kilku latach, już wiemy, że tak nie jest. Nie można stać bezczynnie, tylko dlatego, że Bruksela tak mówi.
Czyli to droga do bankructwa gospodarczego?
Tak. Dzisiaj można powiedzieć, że przyjęcie założenia, iż funkcjonowanie tego systemu jest niezmienne, spowoduje, że możemy protestować, organizować strajki, czy podejmować inne pokojowe działania, ale tak naprawdę niczego to nie zmieni, jeśli nasi liderzy, a zwłaszcza prawica, która mam nadzieję się zintegrowała, nie zacznie mówić jednym głosem o wyłamaniu się z tego brukselskiego reżimu Ursuli von der Leyen. To przyniesie ważny komunikat, także dla innych małych narodów, które są słabe, właśnie dlatego, że są małe. Tak jak zrobił Trump w Stanach – postawił bardzo mocne cele, wygrał i poszli za nim nie tylko Republikanie, ale także Demokraci. Aż 85% Polonii głosowało za Trumpem. To jest wynik niesamowity. Dzisiaj musimy jasno artykułować nasze cele, stawiać żądania i egzekwować je. Oczywiście, w kontekście obecnej sytuacji, gdy rządzi Tusk, mam nadzieję, że Hołownia się wyłamie, bo to dzięki Hołowni i PSL mamy tę destrukcję w kraju. Gdyby oni się nie przyłączyli, sytuacja byłaby zupełnie inna. Oni zachowują się tak, jakby niczemu nie byli winni, jakby to Tusk był odpowiedzialny za wszystko. Dzisiaj trzeba uderzyć się w piersi i powiedzieć, że również my popełnialiśmy błędy przez ostatnie osiem lat. Oczywiście działaliśmy w dobrej wierze, pan prezydent, pan premier Morawiecki działali w dobrej wierze, ale dzisiaj musimy sobie uświadomić, że oni, ci liderzy, zawsze będą chcieli nas oszukać, bo ich cele to cele uniformu superpaństwa. I w kontekście takiego celu, ten cel nigdy nie będzie zgodny z naszymi interesami i celami. Musimy więc jasno powiedzieć, że wszelkie propozycje tam, w Brukseli, będą podporządkowane temu celowi, a więc muszą być odrzucane. Powinniśmy robić swoje, nie oglądając się na to, co oni robią. Ale póki co, konieczna jest zmiana rządu, by zatrzymać ten rozwijający się system policyjny, w którym widzimy, jak szefowie policji wchodzą i działają jako działacze różnych mediów. Jeśli nie zatrzymamy tego tsunami, sytuacja będzie się tylko pogłębiać. Myślę, że po pewnych trudach dojdziemy do tego, ale trzeba pamiętać, że jesteśmy na wojnie. Bo jeśli znowu będziemy ufali temu uwodzicielskiemu urokowi, o którym pisał Schuman, to może się to źle skończyć. W 1962 roku Schuman pisał książkę "Schuman dla Europy". I tutaj, cały czas tkwi grzech pierworodny. Tkwi w tym, że cała polska prawica, cała polska europejska prawica, nie sięga po Schumana. Mówię o tym od dawna. Jeśli nie zaczniemy sięgać po myśli Schumana, to przegramy. Nawet jeśli teraz wygramy prezydenta, nawet jeśli będziemy mieli Sejm w innym składzie, to w długim terminie nas osłabią, ponieważ tam stoi układ przemocy kapitałowej i oligarchicznej. Trzeba po prostu dać marsz ku Schumanowi, gdzie Polska ma pełnić rolę integratora w całej Europie. Tak jak ludzie szli za Janem Pawłem II, bo on budował wspólny fundament, tak teraz musimy iść za Schumanem. Dlaczego? Bo jest jeden silny wspólny mianownik. Zawsze, bez Schumana, po pierwsze nie będziemy rozumieli celu, do którego on dążył, a więc nasze działania będą chaotyczne. Będą się ścierać różne interesy, bo każdy będzie uważał, że ma rację. Wyobraźmy sobie, Panie Redaktorze, że mamy prezydenta, wygramy Sejm, a w Sejmie rządzi Konfederacja, ktoś tam jeszcze i PiS. Zaczynają się kłótnie, a wszystko to bez Schumana. Bo, jak powiedziałem, zyskiwanie władzy powoduje utratę pokory, utratę rozumu i logiki, bo każdy chce mieć swoją rację. A ten wspólny mianownik, jakim byłby Schuman, który był zarówno ekonomistą, prawnikiem, jak i konstruktorem innego świata niż to superpaństwo, daje dopiero możliwość realizacji tego celu. Niestety, jeśli nie będzie Schumana, nie przyłączymy się do niego, to będą tylko fale. Był Tusk 10 lat temu i nikt nie myślał, że on wróci. A wrócił, i skala destrukcji ma charakter wykładniczy. Po jego ponownej wygranej i powrocie, kolejna fala będzie już całkowitą destrukcją. Bo tak działa ten mechanizm i siła ideologii Spinellego, w którą oni wierzą. I to, co mnie dziwi, to fakt, że różni analitycy, dziennikarze prawicowi, eksperci i tak dalej, mówią, że nie chcą takiej Europy i starają się jej przeciwstawić, ale nie wskazują na Schumana. Nie łączą tej wspólnej platformy.
Dlaczego to jest tak ważne?
Tusk i jego ekipy, które działają także w Rumunii i innych krajach, to nie są ludzie, którzy wymyślają własne działania. To realizatorzy określonego planu. On realizuje plan uzgodniony z Urszulą von der Leyen, Niemcami i innymi superpaństwowcami. To nie jest chaotyczne działanie. Tworzy chaos, ale wynika to z pewnego zamierzonego planu. Oni mają świadomość, że jeśli nie udało się Tuskowi w poprzedniej kadencji, to teraz, jeśli nie uda się do końca, przyjdzie kolejna fala i oni z tej linii nie zejdą. Żeby zrozumieć, dlaczego są podłączeni pod Spinellego i realizują tę linię, trzeba poznać Schumana. To on daje odpowiedni autorytet, program i koncepcję, które będą skutecznie przeciwstawiały się temu całemu układowi Spinellego. W przeciwnym razie będziemy tylko mielić to w kółko, a oni będą nas ogrywać. Bo diabeł jest milion razy inteligentniejszy od nas, nawet od grupy miliona najinteligentniejszych ludzi. Jeśli nie podczepimy się pod Schumana, nie podczepimy się pod te duchowe korzenie, które dawały siłę, jak to było za Jana Pawła II, nie będziemy w stanie skutecznie zrealizować naszych celów. Bóg daje teraz ten czas, żeby te korzenie duchowe Schumana mogły ludziom dać możliwość zrozumienia rzeczywistości. Żeby stworzyć siłę i integrację, ludzie muszą zrozumieć rzeczywistość, muszą zrozumieć, dlaczego Urszula von der Leyen i Tusk działają w taki sposób. Dopiero wtedy będzie możliwe skuteczne działanie i reakcja. Nie wygrywa się wojny tylko w sztabach, w najlepszych mediach, jak Telewizja Republika czy wPolsce24. Muszą być żołnierze, którzy rozumieją kierunki, którzy rozumieją, dlaczego przeciwnik działa w taki sposób. I tutaj niestety, większość tej energii idzie w gwizdek. Pan Tusk wcale się nie przejmuje, ponieważ on doskonale zna model działania spinelowców. Ich gra nie jest grą w krótkim terminie. To jest gra na bardzo długą metę, na dziesięciolecia. Tak jak widać, teraz wykorzystują obecne warunki, by przyspieszyć, jak wojna na Ukrainie, ale nie rezygnują z tego kierunku i tej linii. Myślę, że to właśnie jest kluczowe i to potężny błąd, bo ostatnio były krytyki wobec prezydenta, że przyjmuje on zbyt miękką postawę. Oczywiście prezydent niewiele może, ale przykład Rejtana pokazał, co można zrobić. Ksiądz Skorupko. Są różne sytuacje, które z perspektywy prawa i obowiązujących przepisów nie dają potencjału, nie dają atrybutów, ale trzeba wyjść ponad to. Historia uczy, że zwyciężanie, pokonywanie trudności polegało na wychodzeniu poza schemat myślowy. Dziś nie można rozmawiać w ten sposób, że „Panie premierze, wysłałem panu pismo, proszę o odpowiedź”. Mamy do czynienia z układem maszyny, z terrorystami. Z terrorystami się tak nie rozmawia. Oczywiście są ograniczone możliwości prezydenta, kiedyś premiera, ale jak się jest na wojnie, to działa się inaczej. Oczywiście, jeśli chodzi o presję opinii publicznej, np. w sprawie pani Ani, którą uwięziono, to ma to wpływ. Presja Solidarności na komunizm doprowadziła do przemian ustrojowych w Polsce. A dzisiaj presja naszych polityków prawicowych jest żadna. Jest to presja ludzi, którzy czują się bezradni. I niestety, trzeba też powiedzieć o zawiedzionych owieczkach względem naszych pasterzy Kościoła. Może trzeba na kolanach prosić biskupów, kardynałów, by zatroszczyli się o wiernych. Gdyby kardynał Wyszyński, czy kardynał Wojtyła żyli, to pewnie by zabrzmiało inaczej. Kiedy kardynał Wyszyński mówił, że władza ma swój zakres, ale w momencie, gdy chce wejść na ołtarz, mówił "non possumus". Za to trafił do więzienia. Im więcej będzie prześladowanych, tym silniej będzie odpierana ta nawałnica, którą mamy dzisiaj.
Czytaj też:
Kolejny kandydat jedzie do Końskich. "Jeśli chcą zamykać demokrację..."Czytaj też:
Zapadła decyzja ws. Pegasusa. Jest zgoda na odtajnienie dokumentów
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.