Dziennikarz "Rzeczpospolitej" Tomasz Krzyżak opublikował krytyczny komentarz dot. burzy wokół małżeństwa Kingi Gajewskiej i Arkadiusza Myrchy. Politycy PO pobierają podwójny dodatek na wynajem mieszkania w Warszawie, choć mają w niedalekiej odległości do stolicy dom. Twierdzą jednak, że nie jest on jeszcze gotowy do zamieszkania. W sprawie małżonków pojawiają się coraz to nowe wątpliwości. "Posłowie Kinga Gajewska i Arkadiusz Myrcha, pobierając ryczałt na mieszkanie z kasy Sejmu, nie łamią prawa – to zwykłe polskie kombinowanie. Jeśli mamy jednak z tym cwaniactwem kiedyś skończyć, to politycy powinni świecić przykładem. Bo prawo prawem, ale jest jeszcze coś takiego jak przyzwoitość" – stwierdził Krzyżak.
Felieton ukazał się w czwartek. Tego samego dnia wieczorem dziennikarz opublikował kolejny tekst. Został on zatytułowany: "Jak Kinga Gajewska wydzwaniała do mnie po krytycznym komentarzu".
Poseł Gajewska dzwoni z pretensjami
"Godzinę po jego publikacji w serwisie rp.pl (ok. 14.50) usiłowała się do mnie dzwonić pani poseł Kinga Gajewska. Dwukrotnie przez WhatsApp, raz na telefon komórkowy. Oddzwoniłem ok. 16.20. W tle słychać było głosy odebranych przed momentem z przedszkola dzieci. Rozmowa nie była długa – ledwie cztery minuty" – opisuje Krzyżak.
Dziennikarz "Rz" wskazuje, że poseł PO używała w rozmowie z nim przekleństw. "Przekonywała mnie, że dom w Błoniu nie nadaje się do zamieszkania, bo gdyby tak było, nie wynajmowałaby mieszkania w stolicy. Dosłownych cytatów przytaczał nie będę, bo się do tego nie nadają. Na koniec pani poseł życzyła mi, by wszystko, co spotkało ją w ostatnich dniach, spotkało także i mnie. Potem jeszcze napisała wiadomość, że nie dzwoniła jako posłanka 'tylko zaszczuwana od dziewięciu dni matka trójki dzieci, których domy i przedszkole są codziennie pokazywane w TV Republika'" – opisuje Tomasz Krzyżak.
Krzyżak zaznacza, że poseł powinna pokazać, że "dom jest niewykończony i nie nadaje się do zamieszkania, nie byłoby tematu. Zamiast tego zaczęliście się z mężem nieudolnie tłumaczyć. Pani uzupełniła rejestr korzyści, dopisując odręcznie 'darowiznę domu w budowie'. Mąż zaś tłumaczył, że w domu 'są jeszcze kute ściany, wychodzą jakieś wady, poprawki, nie są wyposażone pomieszczenia' (cytat za TVP Info). Wciąż może pani dom pokazać. Udowodnić, że jest tak, jak pani mówi".
"Ale zamiast tego kreuje się pani na ofiarę PiS-u i wrednych dziennikarzy, którzy PiS-owi sprzyjają. Rozwiązaniem Pani problemów z takim hejterami jak ja – a takie sformułowanie w naszej rozmowie padło – nie jest dzwonienie do dziennikarza, płacz i przekleństwa" – przekonuje publicysta.
Czytaj też:
"Im się po prostu należy". Kolejne niejasności w sprawie Myrchy i GajewskiejCzytaj też:
Kontrowersje wokół majątku Gajewskiej. Hołownia: Poprosiłem, aby to wnikliwie sprawdzić