"Błąd". Miller krytykuje kandydata

"Błąd". Miller krytykuje kandydata

Dodano: 
Leszek Miller, były premier
Leszek Miller, były premier Źródło: Kancelaria Sejmu
Leszek Miller zabrał głos ws. debaty w Końskich. Były premier nie szczędził krytycznych uwag kandydatom, ale pokusił się również o pochwały. Eksszef rządu zwrócił szczególną uwagę na jeden z fragmentów dyskusji.

W piątkowej debacie zorganizowanej w hali sportowej w Końskich (woj. świętokrzyskie) wzięli udział kandydaci na prezydenta: Rafał Trzaskowski, Karol Nawrocki, Szymon Hołownia, Marek Jakubiak, Magdalena Biejat, Joanna Senyszyn, Krzysztof Stanowski i Maciej Maciak. Debatę prowadzili dziennikarze TVN, TVN oraz Polsatu, a organizował ją sztab Rafała Trzaskowskiego.

Sama debata miała niecodzienny przebieg. Trzaskowski wystosował zaproszenie na nią dopiero na kilka godzin przed samym wydarzeniem, przez co większość kandydatów nie zdążyła dotrzeć na miejsce. Ponadto zrobił to dopiero po tym, jak Szymon Hołownia i Magdalena Biejat zapowiedzieli, że stawią się w Końskich. Już podczas samego wydarzenia też nie brakowało zaskakujących zwrotów akcji. W pewnym momencie Karol Nawrocki wręczył kandydatowi KO flagę LGBT, w odpowiedzi ten zdjął ją na ziemię. Następnie interweniowała Magdalena Biejat, która stwierdziła, że się nie wstydzi tego symbolu i przejęła flagę.

Miller zabrał głos ws. tęczowej flagi

Do przebiegu debaty odniósł się w mediach społecznościowych były premier Leszek Miller. Swoje rozważania polityk streścił w kilku słowach: "polityczny teatr, błysk Stańczyka i niespodziewane zmartwychwstanie".

"Wczorajsza debata kandydatów na prezydenta pokazała wszystko to, co w polskiej polityce najciekawsze, najdziwniejsze i... najbardziej przewidywalne. Choć nie brakowało emocji, jednym z kluczowych pytań po wydarzeniu pozostaje: kto właściwie miał coś do zyskania, a kto – tylko do stracenia?" – napisał Miller na portalu X.

Jak zauważył były szef rządu, gra o wysoka stawkę jest niepotrzebna dla Rafała Trzaskowskiego. "Wbrew logice kampanii, kandydat z przewagą w sondażach zdecydował się wziąć udział w debacie, która z perspektywy chłodnej kalkulacji niewiele mogła mu dać. Wręcz przeciwnie – wystąpienie na scenie wśród licznych konkurentów o marginalnym poparciu to narażenie się na ciosy z każdej strony. W sytuacji, gdy przewaga w sondażach jest wyraźna, udział w takim starciu nie organizowanym przez TVP jest zbędny – łatwo stracić kontrolę nad przekazem, trudniej zyskać coś nowego" – zaznaczył komentator.

Leszek Miller nawiązał też do sytuacji z tęczową flagą. "Rafał Trzaskowski powinien wiedzieć, że na tego typu debatach mogą wydarzyć się rzeczy nieprzewidziane: wrzutki, happeningi, prowokacje. Wczorajsza scena z wręczeniem mu tęczowej flagi była klasycznym przykładem politycznej 'pułapki', na którą trzeba być przygotowanym z wyprzedzeniem – tym bardziej że podobne zagrywki pojawiały się już wcześniej. Brak błyskawicznej reakcji i gotowego kontrnarracyjnego ruchu to błąd, który kosztuje" – zauważył.

Jak wypadli pozostali kandydaci? Rozbieżne oceny byłego premiera

Były szef SLD zwrócił też uwagę na rolę Stańczyka, którą odegrał w debacie Krzysztof Stanowski. Jego zdaniem był w tym autentyczny. Z kolei jednym z "największych zaskoczeń wieczoru" nazwał "zmartwychwstanie" Joanny Senyszyn. "Jeśli utrzyma ton i nie wpadnie w przesadną autoparodię, może jeszcze nie raz zaskoczyć" – stwierdził Miller.

Pozytywnie Miller ocenił występy Szymona Hołowni i Magdaleny Biejat. "Szymon Hołownia, jak zwykle błyskotliwy i medialnie wyćwiczony, pokazał klasę – choć momentami bardziej przypominał prowadzącego talent show niż kandydata na głowę państwa. Występ udany, ale pytanie pozostaje: czy za tym show kryje się coś więcej? Magdalena Biejat z kolei była poprawna, merytoryczna i spokojna. Problem w tym, że w dzisiejszym formacie debaty politycznej to po prostu za mało, by przebić się przez kakofonię mocniejszych osobowości" – napisał.

W zupełnie innym tonie ocenił wystąpienie kandydata popieranego przez PiS. "Postawa Karola Nawrockiego to klasyczny przykład politycznego tunelowego widzenia. Skoncentrowany niemal wyłącznie na atakach wobec Trzaskowskiego, zapomniał, że scena była pełna innych graczy. Taka strategia, choć może spodobać się twardemu elektoratowi, wygląda nieco groteskowo w debacie mającej prezentować programy i wizje przyszłości" – czytamy we wpisie.

Były szef SLD o Zandbergu: Bardzo niemądrze

Resztę stawki Leszek Miller ocenił dość surowo. "Pozostali kandydaci potwierdzili, że określenie „plankton polityczny” nie wzięło się znikąd. Brak wyrazistości, brak pomysłu, brak obecności – zarówno w przestrzeni debaty, jak i świadomości widzów. Zniknęli w tłumie słów i mieli problem, by choć na chwilę przyciągnąć uwagę" – stwierdził.

Jednocześnie Miller skrytykował absencję Adriana Zandberga. "Polityk, który świetnie wypada w takich debatach nie wystartował. Bardzo niemądrze" – podkreślił.

"Debata nie zmieniła układu sił, ale uwidoczniła kilka istotnych trendów. Pokazała, że główni gracze muszą liczyć się z prowokacjami, że rola ironisty może być wyborczym atutem, a dawno niesłyszani mogą jeszcze wrócić z przytupem. Pytanie tylko, czy to była rozgrzewka – czy już prawdziwe otwarcie kampanijnej bitwy?" – podsumował były europoseł.

twitterCzytaj też:
Debata w Końskich. Kaczyński na marszu: Nokaut na rzecz Nawrockiego
Czytaj też:
"Rzucałam Rafałowi koła ratunkowe". Senyszyn mówi, kto "wbił nóż w plecy" Trzaskowskiemu


Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Kup akcje już dziś – roczna subskrypcja gratis.
Szczegóły: platforma.dminc.pl


Źródło: X / DoRzeczy.pl
Czytaj także