Nie ma tygodnia, żebyśmy się nie dowiedzieli o kolejnej dziurce w durszlaku, jakim jest Polska. Dziurce albo pokaźnej dziurze, którą wyciekają należne budżetowi Polski – a więc należne nam, obywatelom i podatnikom – pieniądze. Jednym razem chodzi o kilkadziesiąt miliardów złotych, innym o kilka miliardów lub o „zaledwie” kilkanaście milionów. Za każdym razem o pieniądze, które nie trafiają do kasy naszego państwa, a powinny do niej wpływać, wskutek czego my – podatnicy – musimy płacić o tyleż wyższe podatki.
Oto tylko niektóre dziury, których rozmiary zostały ostatnio oszacowane.
Na przykład straty na podatku VAT, spowodowane unikaniem jego płacenia i wyłudzaniem jego zwrotu, będą w tym roku – według PricewaterhouseCoopers – kosztowały nas, podatników, już aż 53 mld zł.
Kolejne niemal 50 mld zł wydamy w tym roku na niesprawiedliwe przywileje emerytalne górników, rolników, żołnierzy, strażaków, policjantów, sędziów i prokuratorów. To prawie jedna szósta wszystkich dochodów naszego państwa! Inaczej mówiąc, każdy z nas, podatników, przez dwa miesiące w roku płaci podatki tylko po to, by ci ludzie mogli nie płacić składek na własną emeryturę, a potem jeszcze zacząć pobierać swoje świadczenie przeważnie dużo wcześniej od nas i często znacznie wyższe niż emerytura większości z nas, podatników składających się na ich przywileje. (A gdyby jeszcze rolnicy zaczęli płacić PIT!)
Dalej. Tylko nieco mniej, bo aż nawet 46 mld zł, zapłacimy w tym roku z powodu unikania płacenia podatku CIT albo zaniżania jego wymiaru przez firmy. Wielkość tej straty oszacować musiała Komisja Europejska, bo polskie Ministerstwo Finansów nie kwapi się do ujawnienia swoich wyliczeń. W końcu lepiej, by podatnicy nie wiedzieli, jak bardzo resort finansów nie radzi sobie ze złodziejami CIT.
Gdyby chociaż te pieniądze – w sumie około 150 mld zł rocznie – trafiały do budżetu państwa! Moglibyśmy na przykład wyeliminować deficyt finansów publicznych (około 50 mld zł) oraz zlikwidować podatek PIT, z którego państwo zbiera co roku około 80 mld zł. Po tej operacji zostałoby nam jeszcze 20 mld zł – w sam raz na wzmocnienie sił zbrojnych, na których utrzymanie łożymy rocznie około 35 mld zł.
No tak, ale my tych 150 mld zł nie mamy. Jesteśmy z nich regularnie okradani. Cieszą się nimi ci, którzy nam je kradną i z nich korzystają. W takim razie: Dlaczego pozwalamy się okradać? Dlaczego od tylu lat utrzymujemy u władzy ludzi, którzy pozwalają nas okradać, jeśli sami nie ułatwiają tego procederu albo wręcz w nim nie uczestniczą? Dlaczego nie zastąpimy ich tymi, którzy będą dbali o stan kasy Polski? To naprawdę dla mnie nieodgadnione.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.