Kilka lat temu szef CBA Mariusz Kamiński obniżył wysokość jednego z najbardziej dotkliwych w skutkach podatków – korupcyjnego. Rzecz jasna, nikt nie jest w stanie obliczyć, ile stawka tego podatku wynosiła przed obniżką ani ile po obniżce, ale fakt obniżenia jego wymiaru jest bezsporny. Choćby dzięki pomiarowi, który co roku prowadzi Transparency International, pytając o to najlepiej zorientowanych, bo często zmuszanych do płacenia go, czyli po prostu obywateli Polski.
„Korupcja w Polsce stale się rozszerza, można mówić o istnieniu swego rodzaju podatku korupcyjnego” – alarmowało pod koniec 2003 r. dwie trzecie polskich przedsiębiorców. A prawie połowa z nich przyznała się do wręczenia łapówki – wynikało z badań przeprowadzonych na zlecenie Programu przeciwko Korupcji. Osławiona afera Rywina była więc ledwie symbolem raka korupcji, który zżerał wtedy całą Polskę.
Kiedy w 1996 r. pierwszy raz sklasyfikowano nasz kraj w Indeksie Percepcji Korupcji – rankingu najmniej skorumpowanych państw przygotowywanym przez TI – zdobyliśmy 55,7 pkt (w skali od 100 do 0, w której 100 oznacza brak korupcji, a 0 – jej najwyższy poziom). Od tamtej pory traciliśmy pozycję za pozycją, aż w 2005 r. osunęliśmy się do poziomu 34 pkt, spadając na miejsce 70., które dzieliliśmy z Burkina Faso oraz Syrią. I właśnie wtedy, w 2005 r., po zwycięskich wyborach do akcji wkroczył rząd PiS, w którego imieniu do walki z korupcją ruszył Kamiński, szef nowo powołanego CBA. Walczył na tyle skutecznie, że już w 2006 r., pierwszy raz w historii, Polska uzyskała w rankingu TI wynik lepszy niż rok wcześniej, bo 37 pkt, a w 2007 r. jeszcze lepszy, bo 42 pkt.
Tak więc nie kto inny, ale właśnie Kamiński przełamał fatalną passę Polski w pogrążaniu się w łapownictwie i jako pierwszy obniżył wymiar podatku korupcyjnego, nakładanego na Polaków przez skorumpowanych polityków, urzędników, prokuratorów, policjantów, lekarzy itd. A że z tego powodu zaszedł za skórę tym, którym z łapówek wybornie się żyło, to i wrogów miał – i ma – bez liku. Wrogów na tyle potężnych, że chcieli go na długie lata zamknąć w więzieniu, bo przecież w królestwie korupcji za kraty trafiają nie ludzie skorumpowani, lecz właśnie ci, którzy skorumpowanych usiłują postawić przed sądem.
I gdy patrzę na to, co się dzieje po ułaskawieniu Kamińskiego przez prezydenta Andrzeja Dudę (to prawda, przeprowadzonym w bezprecedensowym trybie), wcale nie mam pewności, że wysokość podatku korupcyjnego będzie w Polsce już tylko spadać. Ba, wygląda raczej na to, że lada moment zaczną powstawać Komitety Obrony – przed Mariuszem Kamińskim.
Co, już powstają?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.