Prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz podjęła decyzję o zakazaniu Marszu Niepodległości. Następnie okazało się, że trasą MN przejdzie inny marsz, państwowy, organizowany przez rząd, pod patronatem prezydenta Andrzeja Dudy. Jak Pani to ocenia?
Joanna Kluzik-Rostkowska: – Ta sprawa nie zaczęła się wczoraj, ale rok temu. Mści się słabość państwa. Gdyby rok temu zareagowano ostro na grupki radykałów, które były w tym tłumie rok temu, sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej. I prezydent Andrzej Duda, i przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości mieliby zupełnie inną pozycję wyjściową przed rozmowami z organizatorami Marszu Niepodległości.
To znaczy?
Już w chwili, gdy ujawniona została decyzja prezydenta, że nie idzie w Marszu, a potem decyzja PiS o tym, że przedstawiciele tej partii również nie wezmą w tym wydarzeniu udziału, zaczęły krążyć pogłoski o tym, że PiS, rząd i prezydent spróbują przejąć ten marsz, zorganizować uroczystość państwową. Gdyby zrobili to wtedy, kilka tygodni temu, pokazaliby swoją siłę, ale też siłę państwa. Nie zrobili tego. Teraz ta reakcja jest spóźniona.
Jest odpowiedzią na działania prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz, która Marszu Niepodległości zakazała. Krytycy pani prezydent zarzucają jej nieodpowiedzialność.
Ale wypowiedzi zarówno prezydenta Dudy, premiera Morawieckiego, jak i polityków PiS, którzy w MN chcieli wziąć udział i nagle się wycofali sugerują, że naprawdę obawiano się czegoś bardzo poważnego podczas samego marszu. Do tego dochodzi sytuacja w policji, gdy nie wiadomo, czy zabezpieczenie tego wydarzenia 11 listopada będzie odpowiednie. Trzymam kciuki za ministra Joachima Brudzińskiego, który tak naprawdę płaci cenę za działania wiceministra Zielińskiego. Trzymam kciuki za rozmowy z policjantami, ale nie zmienia to faktu, że sytuacja napięta jest. Dlatego prezydent Warszawy podjęła taką, a nie inną decyzję.
No tak, tylko, że marsz zapewne i tak by się odbył, z tym, że już bez kontroli nad nim. Wtedy byłoby mniej spokojnie. W tym kontekście decyzja prezydenta Andrzeja Dudy i rządu, przejęcie marszu zmniejsza chyba to zagrożenie?
Żeby było jasne – od początku uważaliśmy, że wspólny marsz Polaków, odebranie tego wydarzenia narodowcom, jest uzasadnione. Jednak prezydent i premier taką decyzję powinni podjąć kilka tygodni wcześniej. Wtedy byłaby wyrazem siły. Teraz jest wyrazem słabości.
Czytaj też:
Cejrowski: Idę na Marsz oryginalny, a nie marsz władzyCzytaj też:
Dworczyk zdradza szczegóły państwowego marszu. "Jest otwarty dla wszystkich"
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.