Po niedawnych wydarzeniach – kolejnych stłuczkach z udziałem kolumn Służby Ochrony Państwa pojawiły się komentarze, że likwidacja BOR i powołanie SOP były niepotrzebne, że w ten sposób pogorszyło się bezpieczeństwo najważniejszych osób w państwie. Zgadza się Pan z tą opinią?
Tadeusz Płużański: Do różnych zdarzeń dochodziło też za czasów Biura Ochrony Rządu. To BOR zabezpieczał wizytę prezydenta Lecha Kaczyńskiego i polskiej delegacji w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku. Reforma była konieczna, na jej efekty pewnie przyjdzie poczekać. Jednak pamiętać należy, że w samym BOR służyło wielu ludzi poprzedniego, zbrodniczego systemu.
Funkcjonariusze BOR ludźmi poprzedniego systemu?
Nie chodzi o zwykłych funkcjonariuszy – tu mieliśmy i w BOR i w SOP wielu uczciwych ludzi, którzy z narażeniem życia chronili najważniejsze osoby w państwie. Jednak na stanowiskach kierowniczych w BOR było już z tym dużo gorzej. Dość wspomnieć, że szefem BOR był między innymi generał brygady Mirosław Gawor.
W latach 80. funkcjonariusz Milicji Obywatelskiej. Ale przecież ci ludzie gdzieś musieli się szkolić, w MO też byli funkcjonariusze zajmujący się na przykład sprawami kryminalnymi. Nie należy chyba ich od razu skreślać?
W przypadku Gawora chodzi jednak o coś znacznie więcej. W roku 1981 Gawor jako plutonowy był w ekipie, która internowała Edwarda Gierka. Zabezpieczał ze strony peerelowskich służb pielgrzymki papieskie. Tam musieli być ludzie cieszący się największym zaufaniem komunistycznych władz. Po 1989 roku został szefem BOR i błyskawicznie awansował – od stopnia majora w krótkim czasie do stopnia generała brygady. To Gawor był patronem kariery Mariana Janickiego, późniejszego szefa BOR. Tego szefa BOR, podczas którego kadencji doszło do tragedii w Smoleńsku i śmierci polskiej delegacji z prezydentem na czele. A potem otrzymał awans generalski. Żoną Mirosława Gawora jest z kolei Ewa Gawor, odpowiedzialna za bezpieczeństwo w stołecznym ratuszu.
Czy związki rodzinne mają jakiekolwiek znaczenie?
W tym wypadku tak. Ewa Gawor pracowała w MSW w latach 80., była podwładną zbrodniarza, Czesława Kiszczaka. Jest żoną byłego szefa BOR, też z dawnej MO, z doświadczeniem ze stanu wojennego. To Ewa Gawor zabezpieczała brutalne akcje wobec kupców w Warszawie, czy wobec osób chcących uczcić rocznicę Smoleńska. W tym roku przyczyniła się do rozwiązania marszu narodowców w rocznicę Powstania Warszawskiego. A ostatnio towarzyszyła Hannie Gronkiewicz-Waltz w konferencji prasowej, na której prezydent stolicy informowała o rozwiązaniu Marszu Niepodległości. Strach pomyśleć do czego by doszło, gdyby nie rozsądna decyzja premiera o zorganizowaniu marszu rządowego i prezydenta, o objęciu tego marszu patronatem honorowym.
Wpływy dawnej bezpieki i komunistycznych aparatczyków są coraz mniejsze, może po prostu zostawić temat, bo „zdekomunizuje” ich pesel?
Nie należy rezygnować z radykalnych zmian i dekomunizacji. Ludzie dawnego reżimu są słabsi, ale wciąż są w stanie rozchybotać polską łódkę. Dlatego konieczna była czystka w BOR. I ubolewam, że nie udało się przeprowadzić czystki w warszawskim ratuszu. Bo ludzie tacy jak Ewa Gawor, nie powinni zajmować stanowisk publicznych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.