Wybuch wojny między Związkiem Sowieckim a Niemcami 22 czerwca 1941 r. był momentem przełomowym w dziejach świata. W Polakach wywołał on olbrzymi entuzjazm. Pojawiła się nadzieja, że dwaj nasi śmiertelni wrogowie – Hitler i Stalin – wykończą się nawzajem. A co za tym idzie – Rzeczpospolita odzyska niepodległość.
22 czerwca 1941 r. to jednak nie tylko początek wielkiej geopolitycznej gry i wielkiej wojny. W cieniu starcia dwóch totalitarnych kolosów rozegrała się straszliwa ludzka tragedia. Na wieść o niemieckim ataku NKWD przystąpiło do masowej rzezi więźniów. Do większości z tych masakr doszło na terenie wschodniej Polski, która od 1939 r. znajdowała się pod bolszewicką okupacją.
Te zapomniane zbrodnie do dziś przerażają swoim okrucieństwem. Ludzie byli mordowani za pomocą pistoletów, karabinów maszynowych, granatów, bagnetów, noży, siekier i młotów. Część ofiar przed męczeńską śmiercią została przez czerwonych oprawców straszliwie okaleczona. Historycy oceniają, że uciekający bolszewicy w czerwcu i lipcu 1941 r. zgładzili kilkadziesiąt tysięcy obywateli II RP. Znaczna część z nich była Polakami. Niestety, mimo olbrzymiego rozmiaru tej tragedii wiedza przeciętnego Polaka na jej temat jest znikoma. To, że o ofiarach sowieckiego barbarzyństwa nie wolno było mówić w PRL, to rzecz oczywista. Trudno jednak zrozumieć, dlaczego zapomniano o nich w III RP.
Każdy felieton powinien zakończyć się puentą. Pozwolą państwo, że tym razem odstąpię od tej zasady. Zamiast puenty fragment relacji pani Marii Jakubowskiej, świadka masakry w więzieniu w Berezweczu:
„Obejrzałyśmy z mamą tych wydobytych. Szukałyśmy mojego ojca. Obraz pomordowanych żył we mnie przez te 50 lat. Byli bosi, niektórzy mieli powiązane ręce. Sznur na szyi. Nie pętlę, tylko sznur. Związany bardzo mocno, tak jak się wiąże szalik. Obrażenia na twarzy, poszarpana skóra na dłoniach i pozdzierana z pięt. Ja chciałabym mówić o tym wszędzie, w prasie, radiu, telewizji, nawet na ulicy, aby tego, na co patrzyłam, nie zabrać ze sobą do grobu. Świadomość męki naszych rodaków na Kresach należy przekazać naszym następcom. Przez 50 z górą lat żyłam w poczuciu ogromnej krzywdy i bólu za tych pomordowanych”.