Wojciecha Kilara poznałem 2 czerwca 2012 roku, gdy na Festiwalu "Ave Maria" w Czeladzi wykonywałem jego I Koncert fortepianowy z towarzyszeniem Orkiestry Filharmonii Krakowskiej. - opowiada pianista Grzegorz Niemczuk - Ujęła mnie wielka skromność i dystans do samego siebie, swojej sztuki i świata oraz spokój wewnętrzny, udzielający się każdemu, kto przebywał blisko Mistrza. Pamiętam, że po koncercie Wojciech Kilar gratulując mi, wielokrotnie dziękował za to, że grałem jego muzykę oraz przepraszał (!) za ostatnią część Koncertu fortepianowego, piętrzącą przed pianistą wyjątkowe trudności techniczne. Było to dla mnie zdumiewające. Cieszę się, że mogłem poznać osobiście tak inspirującego człowieka i wykonywać dla Niego Jego muzykę. Jego pełne pokory podejście do życia i sztuki jest dla mnie wielkim przykładem. Ta niezwykła pokora Wojciecha Kilara miała swoje źródło w nieskrywanej, wielkiej duchowości. Jak mówił w 2012 roku w wywiadzie dla radiowej Dwójki, spełnionym człowiekiem poczuł się w 2001 roku po spotkaniu z Ojcem Świętym Janem Pawłem II, kiedy jego Missa pro pace, napisana z okazji stulecia Filharmonii Narodowej, została wykonana w Watykanie. Wiadomym było, że dzień swoich urodzin świętował co roku na Jasnej Górze: „(…) Prawy i wrażliwy, chciał być wówczas jak najbliżej miejsca, do którego gremialnie przybywali różni artyści, traktując je jak dom i ostoję polskości oraz wolności. Dotarł na plener malarski ze swym katowickim znajomym Jerzym Dudą-Graczem. Ja byłem skromnym pomagierem o. dr. Jana Golonki i dokumentalistą całego wydarzenia. Szybko zauważyłem, że Wojciech ma piękną twarz o dobrotliwym spojrzeniu, ale jeszcze wtedy nie wiedziałem, że będę miał szansę i honor do dziś ją fotografować. Z czasem, co uznaję za zaszczyt, nasza znajomość stawała się coraz bardziej zażyła. Wojciech ma bardzo czyste podejście do wiary, nie kombinuje. Dyskusje nad rolą Maryi w historii zbawienia uważa za stratę czasu, a Bóg jest dlań oczywistością. Nie obnosi się z wiarą, żyje nią spokojnie. Z nieelegancko przyszywanej mu przez niektórych łatki „dewota” nawet się nieco cieszy. Ma w sobie dziecięcą ufność, co daje energię jego twórczej pracy. Poza tym jego żona Barbara bardzo dbała o to, by sprawy duchowe były w ich życiu na właściwym miejscu i pomagały Wojtkowi w życiu i muzyce. Z perspektywy czasu myślę, że jego koledzy z branży filmowej i muzycznej zazdroszczą mu konsekwentnego bycia sobą i nieuczestniczenia w czymś, co nazywa się poprawnością polityczną. Dziś można powiedzieć, że wygrał życie, ma czystą kartę. Dzięki swej niezłomnej postawie jest mi bardzo bliski” - wspominał Kompozytora w listopadzie br. w Tygodniku „Niedziela” reżyser, operator filmowy i artysta fotografik Zdzisław Sowiński, autor filmu „Wojciech Kilar. Credo”. - Miałem wielki zaszczyt i przyjemność prowadzić 13 marca 1998 roku wywiad z Wojciechem Kilarem w jego mieszkaniu w Katowicach, pełnym religijnych obrazów, spokojnego, wręcz mistycznego nastroju („Kamerton” 3-4(28-29)1997, s.55-61) - pisał Andrzej Szypuła, dyrygent, pedagog i publicysta - To artysta wielkiej, głębokiej wiary, traktujący swoje powołanie z wielką odpowiedzialnością, ze świadomością duchowego posłannictwa. We wspominanym wywiadzie mówi tak: „Ja wcale nie uważam muzyki, mimo, że ją uprawiam, za najważniejszą rzecz na świecie. Muzyka służy czemuś. Czemuś większemu. A czymś większym jest budowanie dobra, budowanie człowieka.” Mistrz odwołuje się do norwidowskiego piękna, które „kształtem jest miłości”, miłości do Boga, drugiego człowieka, solidarności z każdą wspólnotą. Czyni to poprzez dzieła sztuki, zawsze znaczące w polskiej i światowej kulturze, odwołujące się do ewangelicznych zasad, tradycji narodowych, chrześcijańskich wartości. Świadczą o tym choćby takie utwory, jak „Victoria” napisana ku czci Jana Pawła II, „Angelus” oparty na Różańcu, „Bogurodzica”, „Exodus”, „Krzesany”, „Siwa mgła”, „Orawa”, dzieła inspirowane ludową muzyką góralską i wiele innych. „Jeśli wszyscy, będący członkami Kościoła, czujemy się dziećmi Bożymi, to naszym obowiązkiem jest na naszą miarę ewangelizacja” - mówił Andrzejowi Szypule Wojciech Kilar. - Jest mi bardzo smutno, wspominam Wojciecha Kilara jak wszyscy - z miłością. Miałem przyjemność znać Go 40 lat, jakiś czas temu napisał do mnie list – mówił dziś w TV Republika w rozmowie z Antonim Trzmielem Tadeusz Deszkiewicz, dziennikarz i krytyk muzyczny. Fragment listu Wojciecha Kilara na temat m.in. Stanisława Wisłockiego (polskiego kompozytora, dyrygenta i pianisty i wuja Tadeusza Deszkiewicza) - publikujemy powyżej.
Ewangelizował muzyką. Wojciech Kilar we wspomnieniach.
Dodano: / Zmieniono: