Pudło wielkości sporej mikrofalówki. Drewniana obudowa, ekran jak kartka papieru. Żeby aparat uruchomić, należało podnieść grubą klapę na górze, pod którą znajdowały się pokrętła.
Tak wyglądał telewizor Wisła, rocznik 1956, pierwszy polski odbiornik telewizyjny. Pamiętam go z wczesnego dzieciństwa: przykryty był flanelowym pokrowcem (kurz!); sąsiedzi z okolicy zbierali się, żeby na mikroskopijnym ekranie oglądać sensacyjny teatr „Kobra”.
Ten telewizor, dzisiaj eksponat muzealny, nie jest typowym obiektem wystawy „Stan rzeczy”, którą właśnie otwarto w Warszawskim Muzeum Narodowym. Nie całkiem typowym, bo kuratorzy nie skupili się na powojennym designie, który skądinąd cieszy się dzisiaj dużym zainteresowaniem, ale którego jest tu niewiele. To temat na inną historię.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.