Poczytanki || Specjalnie na lato przetrzymałem sobie na półce powieść „Pamięć zwana Imperium”, bo
lubię wakacje ze space operą.
Nie żałuję, Arkady Martine (wbrew męsko brzmiącemu imieniu chodzi o autorkę) wzbogaca fantastykę o książkę oryginalną, dobrze napisaną i dającą do myślenia. Mahit Dzmare, nowa ambasadorka stacji Lsel, przybywa do „planety- -serca oraz stolicy Imperium Teixcalaanlijskiego”. Imperium jest wszystkim: ekspansywne, niemal wszechmocne. Mahit ma wyjaśnić, dlaczego zginął jej poprzednik, rozeznać się w sytuacji wewnętrznej Imperium i ocenić szanse na ocalenie niezależności stacji Lsel, bo wiele wskazuje na to, że Imperium ma na nią chrapkę.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.