Tomasz Rowiński: W Zamku Królewskim w Warszawie dzieje się tak wiele ciekawych rzeczy, że nie widzę szansy, byśmy o wszystkim zdołali porozmawiać. Zacznijmy może od otwartej niedawno wystawy malarstwa Bernarda Bellotta.
Prof. Wojciech Fałkowski: Wystawa dzieł Canaletta jest zamierzeniem ogromnym, na które składa się 150 obiektów w kilkunastu salach. Gromadziliśmy te obrazy, rysunki, grafiki przez cztery lata. O współpracę poprosiliśmy kilkanaście muzeów od Los Angeles, przez Londyn i Drezno, aż do Warszawy, ponieważ Muzeum Narodowe również pomogło nam w gromadzeniu tej kolekcji. Traktujemy tę wystawę jako naszą, zamkową, ponieważ Canaletto malował na dworze Stanisława Augusta. Był ulubieńcem monarchy, całej tej dworskiej grupy wokół króla. Jednocześnie był portrecistą Warszawy. To dzięki niemu mamy wspaniałe widoki naszej stolicy z końca XVIII w., i to zarówno tej eleganckiej strony miasta, jak i zwyczajnej, codziennej, ożywionej przez handel, przekupniów czy żebraków. Jest obraz Warszawy różnorodny, niesłychanie żywy, kolorowy, a jednocześnie dokładny i wierny.
Skąd pochodzą dzieła, które możemy oglądać na wystawie?
Zamek Królewski posiada bardzo dobrą kolekcję dzieł Canaletta, ale ona nie jest wystarczająca do tego, by przygotować tak dużą i reprezentatywną wystawę, z jaką mamy teraz do czynienia. Przypominam, że zebraliśmy w jednym miejscu dorobek ze wszystkich etapów twórczości malarza. Znaczące wsparcie otrzymaliśmy od muzeum drezdeńskiego. Artysta w Dreźnie spędził kilkanaście lat swojego życia, gdzie był także zaangażowany w życie dworu i elity arystokratycznej Saksonii. Wiele dzieł Canaletta jest jednak rozproszonych, trzeba ich szukać, choćby w National Gallery w Londynie czy John Paul Getty Museum w Los Angeles. Wiele obrazów mamy dzięki kolekcjom kilku muzeów we Włoszech. Nasze wypożyczenia objęły zatem całą sieć placówek. Owszem, nie wszystkie nasze życzenia zostały spełnione, niekiedy ze względów konserwatorskich, a czasem wynikało to z tego, że dzieło Canaletta było sztandarowym płótnem w danej kolekcji i nie chciano się go pozbywać. Jednak większość naszych partnerów zareagowała przychylnie i dzięki temu mamy wystawę największą w dziejach polskiego muzealnictwa i jedną z największych na świecie. Dotyczy to zarówno liczby prezentowanych prac, jak i jej reprezentatywności dla dorobku twórczego Bernarda Bellotta.
Oprócz malarstwa poświęconego Warszawie czego może się spodziewać ktoś, kto przyjdzie obejrzeć tę wystawę?
Zaczynamy od portretów północnych Włoch i doliny Padu, a także Wenecji. Później oglądamy Drezno, Pirnę, Monachium i Wiedeń, a także wspaniały zamek Königstein. Naszą podróż z malarzem kończymy w Warszawie, razem z wedutami stolicy Polski. Można zatem powiedzieć, że odwiedzający przemierzą całą Europę Canaletta – od jego rodzinnej Wenecji, aż do miejsc daleko na północ od Alp. To, że udało nam się pokazać wszystkie etapy twórczości Canaletta, jest znaczącym osiągnięciem. Jest to wystawa, która bardzo dobrze pokazuje dokonania twórcy, pozwala też na stworzenie nowej monografii dotyczącej jego pracy – zarówno naukowej, jak i popularnej.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.