Tomasz Zbigniew Zapert: Można oszacować, ile dzieł sztuki i antyków nielegalnie opuściło „Polskę Ludową”?
Monika Luft: Nikt nie ma takich danych. Proceder odbywał się różnymi drogami i angażował wielu ludzi, od zagranicznych dyplomatów i turystów do zorganizowanych grup przemytniczych. W 1976 r. ujawniono, że w pierwszej połowie lat 70. celnicy udaremnili wywóz 9192 przedmiotów antykwarycznych. A ile przemycono? Z pewnością znacznie więcej. Skalę procederu oszacowano w kilku zaledwie przypadkach. Należy do nich sprawa grupy skupionej wokół Witolda Mętlewicza, przez dwie dekady regularnie wywożącej za granicę dzieła sztuki i antyki. Ich wartość sięgnęła 170 tys. ówczesnych dolarów – zidentyfikowano m.in. 105 obrazów. Oczywiście mówimy tylko o tym, co udało się po twierdzić na podstawie zeznań oskarżonych i świadków. Nie wiadomo, jak wiele zeznający przemilczeli. Z kolei do kraju grupa ta przemyciła ze Szwajcarii 16 ton złota (sic!). Cały tir solidnie wyładowany sztabkami i monetami – tak można by sobie wyobrazić tę ilość. Szokująca historia, która bez wątpienia zasługuje na to, by się jej bliżej przyjrzeć. Zdumiewające jest, że moja książka jest pierwszym tak szerokim opracowaniem tego tematu.
Co najcenniejszego z tej dziedziny wywieziono?
Grupa Mętlewicza zawarła pewną umowę z odbiorcami towarów w Wiedniu. Chodziło o to, by wywożone z Polski dzieła sztuki nie były ogłaszane w katalogach ani wystawiane na aukcjach. Wszystkim bowiem zależało na utrzymaniu jak najściślejszej tajemnicy. Podczas procesu sąd podał jednak przykłady cennych przedmiotów. Były wśród nich wyroby z porcelany miśnieńskiej, np. waza pochodząca z tzw. serwisu łabędziego, warta wówczas 3 tys. dol. Dalej drewniana, XVI- lub XVII-wieczna figurka Madonny, która uzyskała cenę 4,5 tys. dol. Na liście znalazła się też wysadzana brylantami ikona warta 12 tys. ówczesnych dolarów oraz płótna pędzla Józefa Brandta, Henryka Siemiradzkiego, Leona Wyczółkowskiego i Alfreda Wierusz-Kowalskiego. Inna ekipa przemytnicza, zwana grupą Adama Paslera, oferowała na rynku duńskim zakupione w Polsce obrazy Caravaggia i Rubensa; nie ma jednak stuprocentowej pewności, czy były to oryginały.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.