Przemysław Gintrowski nie pisywał słów do swoich piosenek czy raczej pieśni. Bo jak zdefiniować, czym naprawdę była „Modlitwa o wschodzie słońca”? Jak określić „Pokolenie” i „Przyjaciół, których nie miałem”, a jak „Autoportret Witkacego” czy „Karola Levittoux”?
W oryginalny, absolutnie niepowtarzalny sposób interpretował wiersze Jastruna, Słonimskiego, Bursy, Lothara Herbsta i Leszka Szarugi, a przede wszystkim Zbigniewa Herberta. Poezję tego ostatniego prezentował od pierwszych swoich występów i nagrań, stąd na słynnych, przygotowanych z Jackiem Kaczmarskim „Murach” znalazły się Herbertowski „Kraj”, „Cesarz” i „Mur”. A potem były już całe albumy wypełnione poezją tego wyjątkowego twórcy, jak „Odpowiedź”.
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.