TOMASZ ZBIGNIEW ZAPERT: Lektura pańskiej książki dowodzi, że granice zdrady bywają płynne.
MAREK TELER: W historiografii czasów Polski Ludowej panowała tendencja do stosowania jasnych podziałów na „dobrych” i „złych”. „Dobrzy” aktorzy nie grali podczas wojny w teatrach koncesjonowanych przez niemieckiego okupanta, lecz kelnerowali w kawiarniach. Z kolei ci „źli” występowali na scenie ku uciesze gawiedzi, kiedy wokół panował terror, trwały łapanki, prześladowano Polaków i eksterminowano Żydów, a afisze spektakli sąsiadowały z niemieckimi obwieszczeniami o aresztowaniach i rozstrzelaniach.
Tymczasem do sztuk pokazywanych w teatrach jawnych niejednokrotnie przemycano elementy patriotyczne, w teatrze Komedia wystawiano m.in. „Moralność pani Dulskiej” Gabrieli Zapolskiej czy „Głupiego Jakuba” Tadeusza Rittnera, a w Teatrze Rozmaitości Jar widowisko „Krakowiacy i górale” z polskimi tańcami ludowymi, które – dla zmylenia cenzury – przemianowano na „Sen nocy lipcowej”. Oczywiście wszystkie utwory pokazywano w języku polskim. Były adresowane do Polaków, a Niemcy mieli wręcz zakaz przychodzenia na przedstawienia wystawiane dla osób „rasowo mniej wartościowych”.
Prezentowane w kawiarniach programy artystyczne także przechodziły przez niemieckich cenzorów. Mało tego, w lokalach tych bywali niemieccy żołnierze, którym polska obsługa artystyczna musiała usługiwać. Zatem zakorzenione w powszechnej świadomości hasło „Tylko świnie siedzą w kinie, co bogatsze, to w teatrze” nie pokazuje złożoności problemu. Wręcz przeciwnie – tworzy błędny obraz polskiego świata artystycznego w latach drugiej wojny światowej.
Szczególnie dramatyczny los zgotowały wojenne muzy Bogusławowi Samborskiemu?
Wybitny polski aktor, który w czasie okupacji zgodził się zagrać rolę burmistrza w antypolskim filmie „Heimkehr”, po części realizowanym w Chorzelach. Uległ szantażowi ze strony Igo Syma, który zagroził mu, że jeśli odrzuci propozycję, to jego żona i pasierb zostaną umieszczeni w getcie. Po zlikwidowaniu Syma przez żołnierzy Związku Walki Zbrojnej Samborski uciekł do Wiednia, obawiając się, że za występ w „Heimkehrze” może podzielić los kolegi po fachu.
