Bob Dylan – więcej niż poeta
  • Krzysztof MasłońAutor:Krzysztof Masłoń

Bob Dylan – więcej niż poeta

Dodano: 
Bob Dylan podczas występu w Londynie
Bob Dylan podczas występu w Londynie 
MOJA PÓŁKA Bob Dylan ma 84 lata. Sześćdziesiąt lat temu na scenie folkowego festiwalu w Newport z gitarą elektryczną w ręku przy akompaniamencie najgłośniejszej muzyki, jaką kiedykolwiek słyszano w tym miejscu, wykrzykuje pierwszy wers „Maggie’s Farm”. Co się dzieje potem, jest już mitem.

Czy 17-tysięczna publiczność milknie czy przeciwnie – wyje, do końca nie wiadomo, czy zachwycona czy zagniewana? Pete Seeger, guru festiwalu, legenda amerykańskiego folku, szuka ponoć siekiery, by poprzecinać kable, tymczasem Dylan już pyta:

Więc jak to jest
no, jak to jest
gdy w krąg pusto tak
gdy dom daleko masz
i przezroczystą twarz
jak błądzący łach?

Mike Bloomfield i Al Kooper grają kto wie, czy nie najbardziej znaczący numer w całej historii rocka – „Like a Rolling Stone”. To, że Bob Dylan zagra jeszcze na tym koncercie na gitarze akustycznej, nie ma już najmniejszego znaczenia. Coś się skończyło, coś się zaczęło. A Dylan – dla jednych odtąd wielki zdrajca, dla drugich wielki reformator – „zelektryfikuje” się, co z dzisiejszego punktu widzenia wydaje się może drugorzędne, ale wszystko wskazuje na to, że właśnie wtedy dla ogromnej rzeszy swoich odbiorców, głównie, choć niewyłącznie młodych, stał się – jak pisze Elijah Wald w wydanej właśnie po polsku książce „Bob Dylan i muzyczna rewolucja” – „kimś więcej niż muzykiem, więcej niż poetą, z całą pewnością więcej niż dostarczycielem rozrywki. Był Zeitgeistem, duchem czasów”.

Artykuł został opublikowany w 34/2025 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także