O akcji "GP" jest głośno od kilku dni. W środę ukazał się numer z naklejkami, które wywołały burzę. Jednak redakcja w ostatniej chwili zmieniła ich treść. Hasło na wlepkach miało brzmieć "Strefa wolna od LGBT". Ostatecznie jest "Strefa wolna od ideologii LGBT".
Redaktor naczelny "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz zamieścił w internecie wideo, w którym tłumaczy, że akcja tygodnika jest "za wolnością, za tolerancją, za prawdą". – Chcemy się upomnieć o wszystkich, którzy czują się udręczeni lewacką, neototalitarną ideologią LGBT – mówi dziennikarz.
– Chcemy, żeby homoseksualiści mieli w Polsce takie same prawa jak wszyscy inni. Niczym się od nas nie różnią, mogą robić, co zechcą. Ale to nie oznacza, że można w imię obłędnej ideologii narzucać poglądy ludziom, którzy mają tradycyjny, konserwatywny punkt widzenia świata. Chcemy, żeby Polska była po prostu krajem ludzi wolnych – przekonuje Sakiewicz.
Zanim numer "GP" z kontrowersyjnym dodatkiem trafił do sprzedaży, sieć sklepów Empik, a potem stacje paliw BP ogłosiły, że tego wydania nie będą rozprowadzać. Wcześniej wiceprezydent Warszawy Paweł Rabiej złożył doniesienie do prokuratury przypominając, że w nazistowskich Niemczech tworzono strefy wolne od Żydów.
Czytaj też:
Naklejki o LGBT. Wicepremier krytykuje akcję "Gazety Polskiej"