Stosunki polsko-amerykańskie były, są i będą asymetryczne. Mowa przecież o światowym supermocarstwie, które z oczywistych względów w relacjach dwustronnych jest stroną dominującą. Przez ostatnie dekady nasz kraj wielokrotnie wykazywał, że jest lojalnym i sprawdzonym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych na wielu polach. Polska poważnie traktuje swoje zobowiązania wynikające z przynależności do paktu północnoatlantyckiego oraz obecności na wschodniej flance NATO. Ze względu na nasz potencjał gospodarczy i wojskowy, a także niezwykle silnie zakorzeniony proamerykanizm, Warszawa pozostaje w orbicie ścisłego zainteresowania Stanów Zjednoczonych. Problem w tym, że Amerykanie bardzo często traktują nas niemalże jak kolonię, której można de facto wszystko narzucić. Niestety, przy wydatnym wsparciu polskich elit. A jak wiadomo, państwo, które nie potrafi zdobyć się na asertywność i zaakcentować własnego interesu narodowego, nie będzie szanowane przez innych. Niedawno z ambasadorem USA Markiem Brzezinskim spotkał się minister sprawiedliwości Adam Bodnar, by porozmawiać o „znaczeniu praworządności i ścieżce do zapewnienia zgodności reform sądownictwa z najlepszymi praktykami międzynarodowymi”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.