Szef KPRM Jan Grabiec gościł wieczorem w Polsat News, gdzie został zapytany o – jak twierdzi Donald Tusk "cyberatak na system informatyczny Platformy Obywatelskiej. "Zaczęła się obca ingerencja w wybory. Służby wskazują na wschodni ślad" – zaalarmował w środę około 17 premier.
Cyberatak na PO? Grabiec: Próba zainfekowania komputerów
Grabiec powiedział, że to był atak na serwery Platformy Obywatelskiej i sztabu Rafała Trzaskowskiego, a nie na serwery rządu. – On został wykryty przez informatyków Platformy, ale został zgłoszony do służb i NASKu (Naukowej i Akademickiej Sieć Komputerowej – red.) zgodnie z procedurami – oznajmił polityk.
Jak wskazał, ustalono, że miała to być próba zainfekowania kilku komputerów. Chodzi o komputery służb księgowych, a także pracowników sztabu. – I próba przejęcia kontroli nad komputerami za pomocą konia trojańskiego. To miało umożliwić śledzenie tego, co się dzieje, ale też generowanie treści i przekazywanie ich dalej – mówił Grabiec.
"Grupy operacyjne ze wschodu"
Według słów Grabca cyberatak polegał na tym, że została przejęta skrzynka mailowa jednego z pracowników i tą drogą usiłowano wygenerować fałszywą wiadomość. – Z tego, co mi wiadomo, nie doszło do otworzenia tej korespondencji, nie doszło do zainfekowania – powiedział polityk.
Do ataku doszło wieczorem, trwał w nocy i w ciągu ostatnich kilkunastu godzin. – Jesteśmy po zbadaniu sprawy i wiemy, że źródło pochodzenia tych działań jest związane z grupami operacyjnymi ze Wschodu, które są kontrolowane przez służby specjalne – powiedział Grabiec.
Czytaj też:
Wariant rumuński w Polsce? Witek: Mam prawo tak podejrzewaćCzytaj też:
Wielomski: Z demokracji zostaje tylko fasada. Dojdzie cenzura w internecie