"Jeśli wnuczce coś się stanie, to poderżnę panu gardło"

"Jeśli wnuczce coś się stanie, to poderżnę panu gardło"

Dodano: 
Leszek Miller
Leszek Miller Źródło:PAP / Jakub Kaczmarczyk
Leszek Miller ujawnił historię sprzed wielu lat dotyczącą swojej wnuczki. Jeden z dzienników opublikował wówczas jej zdjęcie i podał adres szkoły.

Były premier Leszek Miller był gościem programu "Tłit" Wirtualnej Polski. W rozmowie z Michałem Wróblewskim polityk odniósł się do ostatnich publikacji na temat stna Beaty Szydło, Tymoteusza.

Zapytany, czy sprawa syna byłej szefowej rządu powinna być tematem dyskusji publicznej, europoseł przyznał, że jest to problem, z którym spotyka się wielu polityków. Miller nawiązał do emocjonalnej reakcji premiera Mateusza Morawieckiego w tej sprawie i ocenił, że w jego słowach jest "wiele hipokryzji". – Jak goniono syna Donalda Tuska, to nikt z prawicy nie mówił takich słów – podkreślił.

Leszek Miller ujawnił w rozmowie z dziennikarzem Wirtualnej Polski historię sprzed kilku lat dotyczącą jego wnuczki. Chodzi o opublikowanie przez jeden z dzienników jej zdjęcia i adresu szkoły. Europoseł zdradził, że poprosił wówczas o spotkanie z redaktorem naczelnym tej gazety.

– Nie mam pieniędzy, żeby wynająć całodobową ochronę dla mojej wnuczki, a pan zachęca zboczeńców, podając adres. Jeśli wnuczce coś się stanie, to poderżnę panu gardło – relacjonował Miller.

Kończąc temat Tymoteusza Szydło, Leszek Miler stwierdził, że nie widzi powodów, aby nie pisać o dorosłym synu byłej premier. – Dzieci znanych polityków nie mają łatwego życia – podkreślił.

Sprawa syna byłej premier

"Gazeta Wyborcza" opisała w środę sprawę Tymoteusza Szydło, który miał znaleźć zatrudnienie w firmie Daniela Obajtka (prezesa PKN Orlen). Z kolei portal Oko.Press informował, że mężczyzna po tym jak wystąpił ze stanu kapłańskiego zdecydował się na zmianę nazwiska.

"Były duchowny i syn premier Beaty Szydło pracuje pod zmienionym nazwiskiem w firmie ERG Bieruń-Folie, której udziałowcami są Daniel Obajtek i jego matka Halina. To spółka, która w ostatnich latach dostała kilkadziesiąt milionów złotych publicznych dotacji i grantów" – czytamy na stronie "Wyborczej".

Doniesienia dotyczące syna byłej premier zostały przez część komentatorów i internautów odebrane jako atak na polityk. Podkreślono, że Tymoteusz Szydło nie jest osobą publiczną, nie zajął w firmie żadnego eksponowanego stanowiska. Wielu dodało również, że pracuje tam pod zmienionym nazwiskiem, aby uniknąć rozgłosu.

Czytaj też:
Miller bezlitośnie o Czarzastym: Myśli, że jest Stańczykiem, a zachowuje się jak błazen
Czytaj też:
Syn Beaty Szydło odpiera zarzuty. Wydano oświadczenie

Źródło: wirtualna polska
Czytaj także