Na początku kwietnia działający przy Uniwersytecie Warszawskim Studencki Komitet Antyfaszystowski opublikował komunikat, z którego wynika, że jeden z doktorantów zgwałcił studentkę. Mężczyznę wymieniono z imienia i nazwiska. Okazuje się, że jest nim publicysta lewicowej redakcji OKO.press.
„Niestety Uniwersytet Warszawski, pomimo docierających z wielu stron informacji o przemocy ze strony doktoranta, rozpoczął wobec niego jedynie postępowanie dotyczące obrotu »substancjami odurzającymi«” – podkreślono w oświadczeniu. Komitet twierdzi, że władze uczelni chcą zamieść sprawę pod dywan. UW już wcześniej miało dostawać niepokojące informacje na temat doktoranta.
"Gwałcił mnie do rana"
Z kolei z artykułu portalu wyborcza.pl wynika, że do zdarzenia miało dojść pół roku temu podczas wyjazdu integracyjnego. Podczas imprezy studentka miała się "dziwnie poczuć" w pewnej chwili. Kobieta obudziła się w pokoju publicysty OKO.press. – Byłam zupełnie naga, moje ciuchy leżały porozrzucane wokół. Znów odpłynęłam, ale świadomość wracała co kilka minut. Gwałcił mnie do rana, aż jego współlokator zaczął dobijać się do drzwi – przekazała 20-latka.
OKO.press zawiesiło współpracę z mężczyzną do czasu wyjaśnienia sprawy.
Oświadczenie doktoranta
Publicysta OKO.Press od początku zaprzecza, jakoby miał zgwałcił kobietę. Teraz mężczyzna wydał oświadczenie w tej sprawie.
„Atak Studenckiego Komitetu Antyfaszystowskiego to lincz oparty na kłamstwie z pominięciem organów uniwersyteckich i państwowych w pierwszej fazie ataku. (…)To kolejny raz, gdy część radykalnego środowiska lewicy tożsamościowej przejawia brak odpowiedzialności za słowa. W przeszłości ci sami ludzie publicznie niesłusznie oskarżyli swojego członka i doprowadzili poprzez eskalację publicznego linczu do jego dwukrotnego pobicia” – przekonuje.
Publicysta twierdzi, że seks odbył się za zgodą 20-latki. Zaprzecza też jakoby miał jej podrzucać środki odurzające.
Ponadto mężczyzna twierdzi, że studentka należy do "Studenckiego Komitetu Antyfaszystowskiego", a jej partener pozostaje nieformalnym liderem organizacji.
Dodatkowo publicysta przedstawił konwersację przez Messenger, z której wynika, że kobieta już po odbyciu stosunku prowadziła z nim normalną rozmowę, a nawet chciała się z nim spotkać.
Czytaj też:
"Gwałty na żywo" w Muzeum Prado, czyli o nowych szaleństwach lewicyCzytaj też:
"Trzeba zmienić definicję gwałtu!". Lewica rozpoczęła konsultacje społeczne