We wrześniu 2020 roku Lech Kołakowski został przez prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego zawieszony w prawach członka partii za złamanie dyscypliny klubowej, gdy zagłosował przeciwko tzw. piątce dla zwierząt.
W listopadzie Kołakowski poinformował, że występuje z PiS i będzie posłem niezrzeszonym. Od czerwca był członkiem Partii Republikańskiej Adama Bielana. Ten stan trwał tylko do lipca, gdy poseł ogłosił swój powrót do Prawa i Sprawiedliwości.
Informując o powrocie Kołakowskiego Jarosław Kaczyński zauważył, że polityk podjął tę decyzje z powodów merytorycznych, ponieważ w Polskim Ładzie zostały uwzględnione sformułowane przez niego propozycje.
– Te postulaty są naprawdę warte nie tylko zastanowienia, ale także przyjęcia i to jest ta merytoryczna płaszczyzna naszego porozumienia i ta nasza bardzo długa, wspólna droga, bo my z panem posłem, z kolegą Lechem, znamy się już dobrze przeszło 30 lat i przez cały czas szliśmy razem – mówił 1 lipca Kaczyński.
Poseł doradcą prezesa BGK
Kilka dni później Kołakowski ogłosił, że rezygnuje z bycia zawodowym posłem i pobierania uposażenia. Oznacza to, że będzie pobierał tylko dietę w wysokości około 2,5 tys. zł.
Jak informuje "Newsweek", powołując się na dwa źródła, poseł PiS znalazł znacznie lepiej płatną pracę poza Sejmem. Kołakowski został doradcą prezesa zarządu Banku Gospodarstwa Krajowego – jedynego banku należącego w całości do Skarbu Państwa.
Po rezygnacji z uposażenia Kołakowski mówił w rozmowie z Wirtualną Polską, że "jest zamożny i jakoś sobie poradzi".