Na Kubie trwają największe od 30 lat protesty przeciwko reżimowi w Hawanie. Poparcie dla rodaków manifestują też Kubańczycy w USA.
Kubańczycy żyjący w Stanach Zjednoczonych wyszli na ulice, by wyrazić solidarność i wesprzeć protestujących na Kubie. Podczas czwartkowej demonstracji w centrum Waszyngtonu doszło do wymiany zdań pomiędzy kilkoma manifestantami a reporterem TVN Marcinem Wroną. Nie było wiadomo, o co Kubańczycy mają pretensje do dziennikarza, który ostatecznie musiał się wycofać i został zabrany radiowozem przez policjantów. Nagranie ze zdarzenia opublikował w mediach społecznościowych reporter stacji Newsmax James Klüg.
twittertwitter
Marcin Wrona wygoniony z demonstracji
Korespondent skomentował sprawę w rozmowie z portalem Onet.pl. W jego ocenie zgromadzonych zdenerwowała plotka jakoby był przedstawicielem kubańskiego reżimu. – Byłem na jednej wojnie i nie miałem takiej sytuacji – powiedział Wrona.
Dziennikarz wyjaśnił, że zamierzał zrobić krótką relację z protestu w stolicy USA do materiału o dołączeniu Polski do apelu przygotowanego przez Departament Stanu. W odezwie tej 20 państw wyraziło stanowisko, aby walczyć o wolność i prawa Kubańczyków.
– Podszedł do mnie człowiek z megafonem, który bardzo głośno krzyczał do mikrofonu. Wyjaśniłem, że jeśli tak będzie robił, to widzowie nic nie usłyszą (...). Po chwili za moimi plecami pojawiło się kilka osób, pokazując transparenty i zasłaniając całą demonstrację, więc znów musieliśmy przerwać i poprosić, żeby je opuścili – mówił dziennikarz.
– W naszą stronę leciały różne przedmioty. Zaczęto nas popychać, oblewać wodą – powiedział Wrona. Jak dodał, tłum wyzywał go od "morderców" ("asesino").
Antykomunistyczne protesty na Kubie
Protesty na Kubie wybuchły 11 lipca. Panujący w kraju socjalizm pogłębia biedę i powoduje coraz większe trudności w dostępnie do podstawowych produktów, w tym do żywności. Brakuje także lekarstw oraz szczepionek przeciwko COVID-19.
Za protesty odpowiedzialni są główni młodzi ludzie, którzy zdołali się zorganizować przy pomocy mediów społecznościowych.
W ostatnich dniach w sieci pełno było haseł "Dość dyktatury", "Nie lękamy się" czy "Domagamy się szczepionek". Pojawiły się też zdjęcia i filmiki przedstawiające brutalną reakcję policji na manifestantów.
Komunistyczna władza odpowiedziała ograniczeniem dostępu do internetu dla swoich obywateli. Na Kubie rozpoczęła się fala represji i aresztowań mimo, ze protesty miały pokojowy charakter. Demonstracje zostały spacyfikowane przez siły bezpieczeństwa oraz oddziały policji, której liczni funkcjonariusze wmieszali się w tłum, udając cywilów. Źródła kościelne informują, że wśród represjonowanych znajdują się księża i katolicy świeccy.
Czytaj też:
Kubański naukowiec: Socjalizm zrujnował Kubę, teraz sięga po AmerykęCzytaj też:
Profesor Yale: Prawo naturalne to... "biały chrześcijański nacjonalizm"