Krystian Kratiuk | Gej, genderqueer, nieheteronormatywny, homofobia, cisgenderowy – to tylko niektóre ze słów jeszcze niedawno nieistniejących lub znaczących coś innego. Dziś jedni niosą je na sztandarach, inni zaś boją się użyć ich w negatywnym kontekście, by nie zepsuć sobie kariery politycznej, nie wylecieć z pracy albo mediów społecznościowych. Rewolucje językowe nie są jednak niczym nowym – towarzyszą bowiem każdej większej rewolcie przeciwko staremu porządkowi
Trwa kolejna fala wielkiej, antychrześcijańskiej rewolucji. Rewolucji wymierzonej w podstawy cywilizacji niegdyś przecież budowanej przez Kościół katolicki, a ufundowanej na – nigdy dość powtarzania – rzymskim prawie, greckiej filozofii i chrześcijańskiej moralności. Od pół tysiąca lat próbuje się osiągnięcia tej cywilizacji podeptać, na różne sposoby. Wszystkie odsłony tej wielkiej rewolucji łączą pewne stałe elementy, a wśród nich zawsze pojawia się usilna próba zmiany języka.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.