Wreszcie wyszło szydło z worka, a wszystko dzięki nieocenionej gazecie na literę „G”. Myśleliście, że autostrady w Polsce budowała Platforma albo że, nie daj Boże jakiś platformerski rząd odpowiedzialny był za nadzór nad ich budową? Otóż nie. Autostrady w Polsce budowali złodzieje.
– Na A1 kto mógł, ten kradł – mówi „GW” anonimowy przedsiębiorca z Wielkopolski. – Od stróża po menedżera.
Cały tekst poświęcony jest temu, jak to różni źli ludzie obławiali się na budowach, przez co dziś trzeba nowe drogi remontować, a inne w ogóle nie zostały dokończone.
To oczywiście bardzo cenna informacja. Oznacza ona, że słuszną linię ma nasza Partia Miłości, która doprowadziła większość autostradowych wykonawców i podwykonawców do bankructwa. Skoro to złodzieje, to dobrze im tak – niech bankrutują!
Chcecie ich żałować? Sami sobie wykuli, to jest, przepraszam, wylali, to znaczy, ukradli, swój los. Słuszna linia partii podtrzymywana jest przez słuszny organ prasowy, który wykazuje się wielką odwagą w piętnowaniu złodziei, urzędników, biurokratów, itp., ale już nie starcza mu odwagi na zapytanie, kto za ten zamtuz odpowiada. Tak jak w PRL, kiedy można było krytykować „biurokratyczne procedury”, ale już nie o tym, cóż to za partia rządzi, z jakiej to partii jest minister, jakaż to partia pisała ustawy, na czyje polecenie uchwalano takie a nie inne ustawy, skutkująca takim to a takim „złodziejstwem”. Co to, to nie. W tej kwestii pamięć „Gazety Wybiórczej” jest wyjątkowo wybiórcza.
Z tekstu na pierwszej stronie „GW” dowiedzieć się można tylko, że za afery autostradowe odpowiedzialni są bliżej nieokreśleni Irlandczycy oraz całkiem dokładnie określony Zbigniew K., który został „powołany przez rząd PiS”. Aha, to wyszło szydło z worka. PiS ukradł autostrady. Wybiórcza pamięć sprawiła, że udało się „GW” ustalić jedynie, kto rządził Polską do roku 2007. Kto rządził nią w ostatnich latach – pozostaje wielką niewiadomą.
Szukałem także w „WybGazie” jakiejś wzmianki o tym, że dziś, 1 marca, mamy Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Na froncie – nic. Na dwójce – nic. W kraju – nic. Wreszcie na opiniach, str. 14, wywiad z historykiem, prof. Rafałem Wnukiem. Ale kuriozalny, bo kolejny raz dowodzący, jak bardzo gazeta zarzucająca innym „dzielenie Polaków” uprawia taki proceder na co dzień. Otóż z wywiadu wynika, że niesłusznie upamiętniamy po równo wszystkich Żołnierzy Wyklętych. Tymczasem jedni przecież walczyli „o demokratyczną, związaną z Zachodem Polskę”, a inni – „chcieli Polski zamkniętej, etnicznej i nacjonalistycznej”. Wiadomo więc, których trzeba pamiętać bardziej, albo lepiej.
Walka z faszyzmem i polskim ciemnogrodem trwa, jak widać, na wszystkich polach. Ciekawe tylko, że macherzy z Czerskiej nie zauważają, jak obosieczną bronią jest wyznawana przez nich filozofia. Bo skoro już mamy się zabierać za upamiętnianie nie za zasługi, ale „po intencji”, to przypomnijmy, jak wielu żołnierzy pod rozkazami Berlinga i Sowietów chciało, powiedzmy, „Polski zamkniętej, robotniczej i komunistycznej”. Skoro to intencja decyduje, a nie wkład w walkę z wrogiem, to może jednak „WybGaz” poprze akcję zwalania pomników berlingowców? Oj, chyba się nie uda. Znów to przekleństwo wybiórczej pamięci.
Sporo miejsca dzisiejszym obchodom poświęca „Gazeta Polska Codziennie” – zauważając jednocześnie, że premier Donald Tusk nie znalazł czasu na uczestniczenie w oficjalnych obchodach. Och, dlaczego jakoś wcale mnie to nie dziwi?
Prawdopodobnie cały wysiłek otoczenie premiera wkłada dziś nie w upamiętnianie jakichś „proto-pisowców” sprzed 70 lat, tylko w kombinowanie, jakby tu udowodnić, że Kamil Stoch, świeżo upieczony mistrz świata w skokach narciarskich, zawdzięcza talent i sukcesy Partii Miłości, a najlepiej Panu Premierowi osobiście. Nie będzie łatwo. Stoch urodził się w roku 1987 – więc tu zasługa leży po stronie Jaruzelskiego, zaś w Pucharze Świata debiutował w roku 2004 – a więc za rządów Millera. Dobrze chociaż, że eksplozja jego talentu nastąpiła już po roku 2010, zatem w Polsce nie tylko Tuska, ale i Komorowskiego. Jakoś się to załatwi. Byle pamiętać wybiórczo.
Żarty na bok – Stochowi gratuluję z całego serca, życzę sukcesów na miarę Małysza i długiej kariery. Ale nie mam obowiązku (ani ochoty) by życzyć tego samego wszystkim, nieprawdaż? Na przykład tym, którzy zamiast skakać na skoczni skaczą na nasza kasę.
Czy można upaść na pysk, a potem upaść jeszcze niżej? Oczywiście. W „Super Expressie” informacja o tym, że żona Mira Drzewieckiego oraz jej koleżanka, partnerka (już ex-) Roberta Janowskiego nie wynosiły ze sklepu na Florydzie cennych futer, tylko jakieś szmatki warte łącznie 575 dolarów i 40 centów. Przypominają się słowa Rafała Ziemkiewicza wypowiedziane jeszcze w kabarecie „Pod Egidą”: mam dla państwa dwie wiadomości, złą i dobrą. Pierwsza – rządzą nami gangsterzy. Druga – na szczęście to gang Olsena.