Przypomnijmy, że wczoraj amerykański prezydent gościł w Polsce, gdzie niedługo przed wylotem do Hamburga przemawiał do ludzi zebranych na warszawskim placu Krasińskich. – Przyjechaliśmy, żeby przekazać Wam coś niezwykle ważnego: Ameryka kocha Polskę, Ameryka kocha Polaków. Polacy wzbogacili ten region, ale również wzbogacili USA – mówił wczoraj prezydent USA.
Jednak 40-minutowe wystąpienie Trumpa,w którym wielokrotnie podkreślał znaczenie Polski, nie wszystkich zadowoliło. Część przedstawicieli polskiej sceny politycznej i medialnej ostro krytykowała i wyśmiewała wizytę, podają czasem zaskakujące powody.
Czytaj też:
Dotkliwa porażka czy sukces? Zaskakujące komentarze po wizycie Trumpa
"Newsweek" na tropie skandalu
Wczoraj wieczorem również amerykański tygodnik "Newsweek" skrytykował jeden z elementów wizyty Trumpa w Polsce. Dziennikarze gazety podali, że udział w tworzeniu projektu wystąpienia prezydenta USA w Warszawie miał brać amerykański historyk polskiego pochodzenia – prof. Marek Jan Chodakiewicz.
Jaki problem zakreśla w tej sytuacji gazeta? Autorzy teksty określają historyka, badacza i dziennikarza (piszącego także dla "Do Rzeczy"), jako człowieka z inklinacjami antysemickimi. Tygodnik powołując się na raport brytyjskiej organizacji "Hope not Hate" określają prof. Chodakiewicza jak prawicowego komentatora, który wyraża poglądy antysemickie. Dodajmy, że autor raportu – z organizacji "Hope not Hate" – Rafał Pankowski, znany jest z wypowiedzi o izolacji Polski oraz krytyki rządu PiS.
Na stronie organizacji można też znaleźć m.in. cytat z wypowiedzi historyka, który w 2014 roku powiedział "Chcemy polski katolickiej, a nie bolszewickiej" oraz "śmierć komunie". W tym m.in. cytacie, dziennikarze "N" doszukują się antysemickich ataków.
"Newsweek" powołuje się na też na znanego z antypolskich wystąpień historyka Jana T. Grossa, który bez podawania przykładów po prostu określa prof. Chodakiewicza jako "antysemitę".
Przejaw lekceważenia?
W tym kontekście warto dodać, że wczoraj Gmina Żydowska w Warszawie wydała oświadczenie w którym wyrażono ubolewanie z powodu faktu, że prezydent USA Donald Trump przy okazji swej wizyty w Warszawie, nie odwiedził Pomnika Bohaterów Getta. Oburzenia społeczności żydowskiej nie zmienił fakt, że Pomnik Bohaterów Getta odwiedzila córki prezydenta USA – Ivanka Trump.
"Od upadku komunizmu w 1989 r. wszyscy odwiedzający Warszawę amerykańscy prezydenci I wiceprezydenci zawsze odwiedzali Pomnik Bohaterów Getta" – czytamy w oświadczeniu. Jak podkreślono, "czynili to w imieniu narodu amerykańskiego, który odegrał tak kluczową rolę w pokonaniu faszyzmu, oraz w imieniu tak powszechnego upamiętnienia ofiar Zagłady, jak i potępienia jej sprawców, które wyrażają ludzie wszystkich narodowości i religii".
Przedstawiciele Gminy Żydowskiej w Warszawie piszą, że dla polskich Żydów, odbudowujących w demokratycznej Polsce, po grozie Zagłady i zniszczeniach komunizmu, życie swej społeczności, gest ten oznaczał uznanie, solidarność i nadzieję. W dalszej części wyrażono rozczarowanie, że do przywódców tych nie dołączył Donald Trump. "Głęboko ubolewamy że Prezydent Donald Trump, choć będzie przemawiał publicznie zaledwie o milę od tego Pomnika, uznał za stosowne zerwać, z tą godną uznania tradycją. Ufamy, że ten przejaw lekceważenia nie wyraża postaw i uczuć narodu amerykańskiego".