– Nakazano pilny ruch wojsk do granicy z Kosowem – powiedział minister obrony Milos Vucevic w transmisji telewizyjnej na żywo. – To jasne, że terror wobec społeczności serbskiej w Kosowie ma miejsce – wskazał.
Policja i demonstranci starli się w mieście Zvecan w Kosowie po tym, jak tłum zebrał się przed budynkiem gminy, próbując uniemożliwić nowo wybranemu burmistrzowi wejście do jego biura. Policja użyła gazu łzawiącego, aby rozproszyć demonstrantów. Później podpalono samochód policyjny. Protesty są następstwem powszechnie bojkotowanych wyborów lokalnych.
Bojkot głosowania
Reuters informuje, że ok. 50 tys. Serbów mieszkających w czterech gminach północnego Kosowa, w tym Zvecan, zrezygnowało z głosowania 23 kwietnia po tym, jak ich żądania dot. większej autonomii nie zostały spełnione (sformułowane w porozumieniu z marca). Ostatecznie frekwencja wyborcza wyniosła 3,47 proc., a miejscowi Serbowie powiedzieli, że nie będą współpracować z nowymi burmistrzami czterech gmin – etnicznymi Albańczykami – ponieważ ich nie reprezentują.
Wcześniej policja w Prisztinie wydała oświadczenie, w którym stwierdziła, że pomaga nowo wybranym burmistrzom wejść do urzędów miejskich, aby mogli pełnić swoje obowiązki.
Serbowie zamieszkujący północny region Kosowa nie akceptują deklaracji niepodległości Kosowa od Serbii z 2008 roku i nadal postrzegają Belgrad jako swoją stolicę. Etniczni Albańczycy stanowią ponad 90 proc. populacji Kosowa, a Serbowie stanowią większość jedynie w regionie północnym.
Popierany przez Zachód plan, na który w marcu zgodziły się ustnie rządy Kosowa i Serbii, miał na celu rozładowanie napięć poprzez przyznanie miejscowym Serbom większej autonomii, przy jednoczesnym zachowaniu przez rząd w Prisztinie najważniejszych narzędzi władzy.
Czytaj też:
Kościół chce powstrzymać emigrację z Albanii i Kosowa