Marcinkiewicz najpierw liczył na start w wyborach do europarlamentu, potem – dzięki wsparciu PO – na posadę w samorządach zarządzanych przez marszałków z Platformy. Miałby im daradzać, jak pozyskiwać fundusze europejskie.
Plany Marcinkiewicza niespodziewanie pokrzyżowała jego była żona, Izabela. Kobieta opowiedziała mediom o zaległościach alimentacyjnych byłego premiera w wysokości ponad 120 tys. zł.
"Fakt" pisze, że sprawa rodzinnych kłopotów Marcinkiewicza pojawiła się akurat wtedy, kiedy w PO dyskutowano o wykorzystaniu go w samorządach. – Kazik przekonywał nas, że ma już wyczyszczone prywatne problemy – cytuje swojego rozmówcę z Platformy dziennik.
"Efekt? Schetyna poczuł się oszukany i dzisiaj nikt z polityków w PO nie chce odbierać telefonu od Marcinkiewicza. A on musi sobie szukać innej fuchy" – czytamy na łamach tabloidu.
Gazeta komentuje w żartobliwym tonie, że Marcinkiewicz pewnie świetnie doradzałby marszałkom, gdyby nie jego skomplikowane relacje z Isabel.
Czytaj też:
Dramat Jarosława Wałęsy. Jego córka walczy o życie