Obaj wyrzuceni posłowie mówili głośno o potrzebie zmian w Platformie i krytykowali jej obecnego szefa Borysa Budkę. Zalewski i Raś podpisali też list 51 działaczy PO w tej sprawie.
Wyrzucenie posłów to decyzja zarządu partii, który obradował w piątek w Warszawie. Tylko trzy osoby z zarządu partii były przeciw wykluczeniu Zalewskiego i Rasia. Dodatkowo przy Rasiu wstrzymały się cztery osoby, a przy Zalewskim – dwie – informuje "Rzeczpospolita".
Raś: Jestem zaskoczony
Ireneusz Raś nie kryje zdziwienia całą sytuacją.
– Dowiedziałem się o tym od dziennikarzy. Nikt mnie o tym wcześniej nie informował. Nie znam uzasadnienia tej decyzji. Jestem zaskoczony formą, nigdy taka nie funkcjonowała w PO. Nie znajduję też powodów do podjęcia takiej decyzji. Nikt się ze mną nie komunikował w tej sprawie. Do tej chwili nie znalazł się nikt odważny – mówi polityk w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
– Muszę to wszystko przeanalizować. Poczekam, co powiedzą Ci, którzy podejmowali takie decyzje. Odniosę się do tego około południa w poniedziałek w Krakowie. Być może razem z Pawłem Zalewskim, bo też jest zaskoczony decyzją – wskazuje Raś.
"Czy takie są standardy PO?"
Paweł Zalewski wskazał, że decyzję o jego wykluczeniu podjął szef PO Borys Budka. "Zostałem wyrzucony z PO na wniosek @bbudka. Właśnie poinformował mnie o tym @MKierwinski. Nikt ze mną nie rozmawiał, nie wiedziałem o wniosku, nie miałem możliwości się bronić, nie znam zarzutów. Jak nazwać taką procedurę, taki sąd? Czy takie są standardy PO? Czy o to nam chodziło?" – pyta wzburzony poseł.
– Jeżeli przewodniczący Budka uważa że usunięcie posłów poprawi sondaże to znaczy ze moja diagnoza była słuszna i nie nadaje się on na przewodniczącego partii która ma być alternatywą dla PiS – powiedział Paweł Zalewski w rozmowie z Radiem Zet.
Czytaj też:
Sonik: Nie odnajduję się w PO, która skręca w lewo