„Polska, dotychczas jeden z centralnych partnerów Niemiec w UE, popadła w niełaskę u władz w Berlinie. Najważniejsze konsultacje międzyrządowe spadły w tym roku z agendy – prawdopodobnie na polecenie pani kanclerz. Nadszarpnięte relacje mają daleko idące następstwa” – pisze warszawski korespondent „Die Welt” Philipp Fritz, którego komentarz ukazał się w sobotnim wydaniu gazety.
„Zamiast zaprosić do Berlina polskiego premiera Mateusza Morawieckiego, strona niemiecka wysłała do Warszawy prezydenta federalnego Franka Waltera Steinmeiera, który zrealizował jedynie krótki program i wygłosił przemówienie. Z polskiego punktu widzenia była to degradacja” – czytamy w „Die Welt”.
Wymiana gospodarcza tak, polityczna nie
Fritz wskazuje, że Polska należy do najważniejszych partnerów handlowych Niemiec, a Niemcy są dla Polski partnerem handlowym numer jeden. „Natomiast jeśli chodzi o politykę, obie strony nie mają sobie najwidoczniej wiele do powiedzenia" – podkreśla.
Jakie są powody tego politycznego ochłodzenia? Według korespondenta "Die Welt", chodzi o... demontaż praworządności i dyskryminację mniejszości seksualnych. Polska od dawna nie jest postrzegana jako konstruktywny partner w UE. Pomimo tego niemiecki rząd dotychczas przestrzegał norm. Merkel i szef MSZ Heiko Maas wyraźnie powstrzymywali się z krytyką – zauważa dziennikarz.
"Zatruta atmosfera"
„Atmosfera jest zatruta” – ocenia pragnąca zachować anonimowość niemiecka posłanka. Jak zapewnia, relacje z Polską są dla niej bardzo ważne, ale niestety „nie ma prawie żadnych punktów zaczepienia”.
Jak zaznacza, w rozmowach z polskimi partnerami od lat zaobserwować można „silne nacjonalistyczne tendencje”. „To bardzo nieprzyjemne” – podkreśla posłanka cytowana przez „Die Welt”.
Czytaj też:
Obozy masowej zagłady nie dla Polaków? Szokujący wpis dziennikarkiCzytaj też:
Gowin o utracie sejmowej większości: Za mało wzajemnego szacunku