Niedziela dla prawicy bezpańska
  • Wojciech GolonkaAutor:Wojciech Golonka

Niedziela dla prawicy bezpańska

Dodano: 
Galeria handlowa w okresie epidemii koronawirusa
Galeria handlowa w okresie epidemii koronawirusa Źródło:PAP / Łukasz Gągulski
W porę, nie w porę | W ostatnim czasie, przy okazji informacji o podpisaniu współpracy między siecią Biedronka a Pocztą Polską, umożliwiającej objętym umową dyskontom niedzielny handel, poseł Dziambor wystosował w mediach społecznościowych głośny apel o zniesienie zakazu zakupów w niedzielę w sklepach wielkopowierzchniowych.

Apel ten spotkał się zarówno z aplauzem części internautów jak i stanowczą dezaprobatą drugich. Nie zabrakło filozofowania i emocji: „Każdy powinien móc mieć wybór, czy chce pracować w niedzielę, czy nie. Na tym polega wolność. I zgodnie ze swoim postanowieniem, może poszukać pracy gwarantującej mu tę wolną niedzielę”, „To smutne, nie spotkam się z przyjaciółmi, którzy w Bierdonce pracują tylko dlatego, że bogate qrwy, antychrysty i przeciwnicy Polskich rodzin chcą by zapierdalali też w niedziele” – cytując niektóre z reakcji.

Sam poseł Dziambor napisał: „Brawo Biedronka! Zakaz robienia zakupów w sklepach wielkopowierzchniowych w niedzielę powinien zostać zniesiony! Natychmiast!”, choć w swych gratulacjach byłby bliżej prawdy, gdyby winszował na przykład: „Brawo Poczta Polska! Pozwalasz Biedronce obchodzić prawo!”, a nawet: „Brawo PiS! Dzięki Poczcie Polskiej pozwalasz Biedronce obchodzić prawo, które wymusiła na tobie Solidarność!”. Wszak prezesem Poczty Polskiej jest należący do Prawa i Sprawiedliwości Tomasz Zdzikot, w latach 2018-2020 wiceminister w rządzie Mateusza Morawieckiego, oddelegowany w 2020 r. z MON do Poczty Polskiej celem przeprowadzenia żelazną ręką wyborów korespondencyjnych…

Ignoto Deo

Ten wspólny język w kwestii niedzieli, w jednym wypadku w postaci wprowadzanej praxis, w drugim w formie apelu o usankcjonowania tejże praxis, jest o tyle zabawny, że jeszcze nie tak dawno temu, bo w wyborach w maju 2019 r., obie rywalizujące z sobą prawicowe formacje miały na ustach „obronę cywilizacji łacińskiej”. Była w tym zresztą duża zasługa Konfederacji, której zdarza się odwoływać do tego hasła po dziś dzień, a która wówczas zdołała narzucić je w kampanii wyborczej do europarlamentu, na tyle skutecznie, że na wiecach PiSu zaczął je powielać sam Jarosław Kaczyński. Najwyraźniej jednak dla polskiej prawicy – i tej rzekomo ideowej, i tej rzekomo zjednoczonej – cywilizacja ta jest jak nieznany bóg u Ateńczyków, jeśli nie wręcz fetysz, służący do zaklinania części elektoratu. Tak się bowiem składa, że spoczynek niedzielny został wprowadzony dokładnie 1700 lat temu, przez Konstantyna Wielkiego, który w marcu i w lipcu 321 r. zakazał funkcjonowania sądów i handlu w niedzielę.

Trudno zresztą o lepszy przykład „cywilizacji łacińskiej”, czyli norm społecznych wywodzących się jeszcze z antyku, a które przetrwały wieki i współkształtowały naszą tożsamość, będąc same udoskonalone przez pryncypia Ewangelii. Co istotne, Konstantyn wprowadził swe prawo już po edykcie Mediolańskim, ale w czasach gdy chrześcijanie byli w imperium mniejszością, a choć zrobił to z racji Dekalogu, najprawdopodobniej w ramach zadośćuczynienia za prześladowania chrześcijan, wyłożył argumenty zrozumiałe dla większości, czyli dla pogan, odwołując się do ich kultu „niezwyciężonego słońca” i poszanowania poświęconego mu dnia. Argumentacja jest prosta: skoro społeczność jest radykalnie zależna od transcendentnego bóstwa, zależność ta musi być należycie wyrażana. Do bóstwa należy wszystko, stąd ofiary, które ją uwydatniają, ale także właśnie poświęcenie bóstwu szczególnego dnia, który ma być inny niż wszystkie. Jest to rozumowanie spójne zarówno na gruncie Objawienia, jak i religii naturalnej. Z czego można wyciągnąć dalsze konsekwencje logiczne: skoro dniem należącym do Pana par excellence jest niedziela, odbieranie Mu jej przez czynienie z niej dnia, jak każdy inny (etymologicznie: profanowanie), jest zamachem zarówno na transcendencję bóstwa… jak i jego prawo własności. A że nonsensem jest głoszenie, że prawo własności ludzkiej jest święte, jeśli własność Boga nie jest święta, stąd walka o poszanowanie VII przykazania, przy jednoczesnym odrzucaniu III, jest budowaniem na piasku. Nawiasem mówiąc, odchył Konfederacji w tej kwestii jest większy niż PiSu, nie tylko dlatego, że PiS oficjalnie nie chce liberalizacji wolnych niedziel, ale także dlatego, że, mnożąc na przestrzeni lat kolejne opłaty i daniny, partia rządząca nie wykazuje podobnej co Konfederacja dewocji wobec VII przykazania.

Mądrość bolszewików

Frontalny atak „ideowej prawicy” i części jej zwolenników na spoczynek niedzielny jest zaskakujący również z innego powodu: wpisuje się on w najbardziej antycywilizacyjne nurty współczesności. Pierwszy atak na niedzielę przypuściła bowiem Rewolucja francuska, wprowadzając dziesięciodniowy tydzień, aczkolwiek, w przeciwieństwie do posła Dziambora, ówcześni rewolucjoniści nie podważyli samej zasady powszechnego spoczynku w tym samym dla wszystkich dniu tygodnia, byle nie była to niedziela. System jednak upadł, nie tylko dlatego, że był sztuczny, ale także w praktyce niewydolny – obciążenie pracą okazało się zbyt duże zarówno dla ludzi, jak i zwierząt. Z tego fiaska wyciągnęli jednak wniosek bolszewicy, którzy atakując niedzielę zdecydowali się najpierw na pięciodniowy, a potem na sześciodniowy tydzień. Podobnie jak Francuzi, zachowali oni jeden dzień wolny od pracy, ale nie był on już identyczny dla wszystkich, wszak produkcja miała iść non stop. Bardzo szybko jednak system ten odbił się negatywnie na instytucji rodziny, gdyż małżonkowie, pracujący w różnych zakładach pracy, nie mieli wolnego w tym samym czasie. Rodziny zaczęły się rozpadać, a nawet jeśli trwały, to kulały, dzieci zaś nierzadko były pozostawione samopas.

Związek Radziecki ostatecznie wycofał się z tych głupot w czasie II wojny światowej, ale jego historyczne doświadczenie bardzo wyraźnie wskazuje na dodatkowy, obok teologalnego, prorodzinny wymiar wolnej niedzieli. Wymiar, który ostatecznie był w stanie pojąć nawet bolszewik-ateista, a którego nie dostrzega póki co przedstawiciel „ideowej prawicy”. Jesteśmy zresztą do tego stopnia odarci z nawyków cywilizacyjnych, że ludzie w podobnych dyskusjach często nie dostrzegają różnicy między funkcjonowaniem w niedzielę restauracji, kawiarni, hoteli, muzeów czy transportu zbiorowego – a sklepów wielkopowierzchniowych; tak jakby już sam wiekopomny zwyczaj je różnicujący nie stanowił wystarczającej wykładni co należy rozumieć przez społeczny spoczynek niedzielny.

Żeby było jasne: rozumiem jak najbardziej, że są ludzie, którzy profanują sacrum, za nic mają dzień Boży czy instytucję rodziny, a jedynym bogiem, przed którym gotowi są bić pokłony, składając w ofierze naszą cywilizację, jest mamona, z aramejskiego: zysk. Natomiast w przypadku zwolenników „cywilizacji łacińskiej”, zamiast epatować niezrozumiałym hasłem, zacznijmy od edukacji pojęć. To podstawowy krok do wyjścia z mentalnego barbarzyństwa i przyswojenia sobie na nowo naszego wspólnego dziedzictwa.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także